Czy ktoś wie, dlaczego polska klasa polityczna, jak mało które środowisko, składa się z patologicznych kłamców, bufonowatych zapatrzonych w siebie mizoginów i bezwstydnych małych naciągaczy? Nagromadzenie tych cech charakterologicznych u pierwszoplanowych polityków powinno już dawno rozsadzić polską scenę polityczną. A tak się nie dzieje.
Połowa Polek i Polaków nie chodzi na wybory, konsekwentnie odmawia politykom prawa do reprezentowania ogółu, a jednocześnie nie robi nic, by doprowadzić do realnej zmiany. Nie ufamy politykom i jednocześnie deklarujemy, że polityka nie ma wpływu na nasze życie. Dziwne.
Czy naprawdę ktoś jeszcze może wierzyć, że Radosław Sikorski zwany Radkiem, tweetujący nałogowo były minister spraw zagranicznych, oszczędny, gdy idzie o wydawanie własnych, w odróżnieniu od publicznych pieniędzy, przejechał w ciągu 5 lat prywatnym samochodem trasę równą dwukrotnemu okrążeniu kuli ziemskiej? Radosław, co za wino do prywatno/służbowej kolacji płacić się wzbraniał, sprawom poselskim poświęcił swoje wychuchane autko? Po pizzę wysyłał ministerialną limuzynę pełną czujnych jak lisy BOR-owców, ale na spotkanie z ulubionym i czekającym nań w okolicznych wsiach i miasteczkach elektoratem zajeżdżał własnym wozem. Etyczny i moralny jak nie przymierzając angielski lord. Radosław niepokalany, co innych mniej moralnych posłów za przewiny rozliczne ścigać nakazał, w chwili, gdy dziennikarze zaczęli przyglądać się jego własnym finansowym rozliczeniom, udał się w podróż do Świętego Mikołaja. Może i był w tym jakiś wielki polityczny zamysł, ale ja go nie potrafię dostrzec.
W kraju toczy się głośne i publiczne rozliczanie polityków z ich wydatków, a marszałek Sejmu, druga po prezydencie osoba w państwie, konsulat honorowy na kole podbiegunowym postanowił otworzyć własnoręcznie. Rzecz jasna w otoczeniu licznej świty parlamentarzystów i dziennikarzy. Dotąd, choć konsulatów honorowych na świecie parę już otwarto – tak paradnie nie było nigdzie. A co? Kto bogatemu zabroni z elfami w śnieżki pograć, zwłaszcza że w Warszawie śniegu nie widać i święta pewnie będą szaro bure, a nie rozkosznie bielutkie?
Nie wiem kto podsunął byłemu ministrowi spraw zagranicznych ten uroczy sposobik na ocieplenie wizerunku. Czy Radosław Sikorski proszący Świętego Mikołaja o bogate prezenty dla wszystkich, którzy na to zasłużyli, miał na myśli siebie i swoich partyjnych kolegów z ministerstwa zdrowia? Czy też przyłapany na finansowych przekręcikach, dzięki którym zaokrąglał domowy budżecik, w tej sytuacji postanowił odpowiedzialność za podarki dla rodziny przenieść na świętego? Nie wiem. Przewiduję za to, że kolejna wielka podróż Radosława nie bardzo mu pomoże. A kiedy na jaw wyjdą koszty wycieczki do Rovaniemi, może być jeszcze mniej świątecznie. Ale nie mniej śmiesznie.
Zwłaszcza jeśli zapracowana po łokcie premier Ewa Kopacz kolejny raz wezwie nieposłusznego Radka na dywanik i, za nic mając (jak to już bywało) jego marszałkowską godność, zbeszta Radosława porządnie i poprawić się natychmiast rozkaże. Poprawić - ale dlaczego, wołać będzie marszałek – przecież mogłem brać jeszcze więcej, a nie brałem. To pochwała mi się należy, a nie opieprzanie. Ministrowie Arłukowicz i Neuman brali więcej, a ich osiągnięcia polityczne i merytoryczne na powierzonym im odcinku są równe moim, czyli niedostrzegalne. Ich besztaj, im pogróź premierowskim palcem, bo i tak nic więcej zrobić nie możesz.
Który premier wywali choćby i najgorszego ministra w kilka miesięcy przed wyborami? Żaden. A że ludzie jakoś coraz mniej przyjaźnie spoglądają w naszą stronę - Ewo, ty nie martw się. Już niedługo niezawodny jak zwykle prezes i jego stronnicy nam pomogą. Warszawę marszem swoim zablokują. Ludziom się powie, że idąc - Polskę podpalają, demokrację naszą niszczą. Ludzi się nimi nastraszy, to od razu znów nam wybaczą i pokochają. Jako przewidywalnych i gwarantujących spokój.
To jasne i oczywiste. Na prezesa zawsze można liczyć. I na Monikę Olejnik. Mecenasa Giertycha do swojej i naszej „Kropki nad i” zaprosi. Mecenas nasze drobne błędy narodowi objaśni i z przekrętów zasługi raz dwa będą. Toć kolega on nasz i stronnik zaufany, a że do partii naszej jeszcze się nie zapisał, to wiarygodny jest dla każdego. W wiarygodności i bezstronności doścignął już prawie panią Monikę. Więc od mojej kilometrówki, Ewo, się już odczep. I zamiast ścigać kolegów z własnej partii, goń kolegów prezesa, np. wicemarszałka Kuchcińskiego. Też dużo jeździ swoim za nieswoje.
Do końca tej kadencji parlamentu został niespełna rok. Niewiele już się da zrobić. Ale jeśli komukolwiek zależy na tym, żeby Polki i Polacy jednak poszli na kolejne wybory – to można, warto, trzeba i należy zmienić zasady rozliczania się parlamentarzystów z publicznych pieniędzy. To nie wymaga ani specjalnych umiejętności, ani wiele czasu, ani kosztownych ekspertyz. Naprawdę. Tylko czy komuś na tym zależy?
Katarzyna Kądziela
PS. Przypominam sobie, że dużo się kiedyś mówiło, żeby zwiększyć zaufanie urzędów do obywateli. Mniej zaświadczeń, więcej oświadczeń. Obywatel wszak prawdomównym i rzetelnym z reguły jest i zaufania nie nadużyje. Jeśli rozliczanie poselskich wydatków za pomocą oświadczeń miało być próbą wprowadzenia tej metody – trzeba powiedzieć wyraźnie: albo eksperyment się nie powiódł. Albo - z nierozpoznanych przyczyn - Polki i Polacy na swoich reprezentantów wybierają osoby o znacznie niższych niż przeciętnie obowiązujące standardach. I tyle.
http://www.liiil.pl/promujnotke |
środa, 17 grudnia 2014
LEWICA 24
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Podpisze się pod tym,przyklasnę tylko brak mi jeszcze nazwisk tych co to "Radka" wciągnęli na karuzelę polityków" i promowali ,on kontynuując stare tradycje tylko się przesiada na "krzesełka"
OdpowiedzUsuńBrak mi i prawicy która miała szczęśliwą rękę do nominantów.Brak mi jeszcze i tego
"25 września 2005 został wybrany do Senatu jako kandydat bezpartyjny z ramienia Komitetu Wyborczego Prawa i Sprawiedliwości w okręgu bydgoskim. Kadencję rozpoczął 20 października tego samego roku, w Senacie VI kadencji był członkiem komisji spraw zagranicznych.
31 października 2005 został zaprzysiężony na ministra obrony narodowej w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza, a 14 lipca 2006 w rządzie Jarosława Kaczyńskiego."
U a prezes to potrafi sobie dobierać współpracowników i ich wykopywać tak by wykopani jeszcze chcieli wrócić lub wrócili
PS
Jak widzisz klasa rządząca wraca do starego Tak kiedyś potępianej.Tak kiedyś wyśmiewanej i oprotestowanej / a dziś jakoś nikt i nic na ten temat/
Do karuzeli stanowisk, gdzie jak się poszło w ministry to tylko zmieniało się ministerstwa/tak było bp z Lucjanem Motyka który przeskakuje stołki został Ministrem Kultury co pozwoliło narodowi na złośliwe pytanie
Czym się grzebie kulturę?Motyką? padała odpowiedz.
Wiec racz zauważyć iż wraca stare lub trzymają się starego i karuzela się kreci.
Spadasz z niej gdy podpadniesz szefowi/wymienić nazwiska/ lub "za kryminalne" ale to zrozumiale bo masz wtedy ręce zajęte i nie trzymasz się poręczy,stołka