Pomysł SLD przedstawiony przez Leszka Millera,dotyczący powrotu
49 województw został totalnie skrytykowany przez rządzących.
Tak to zwykle bywa,że rządzący nie znając szczegółów propozycji
i strat oraz zysków z niej wynikających krytykują wszystko czego sami
nie wymyślili.W życiu, opozycja nie może być mądrzejsza od rządzących
bo rządzący uważają, że wraz z wyborem,wyborcy obdarzyli ich mądrością.
Doświadczenia ostatnich lat wskazują jednak , że żadne piastowane stanowisko
z głupca nie uczyni mędrca.
Poniżej przedstawiam czytelnikom artykuł z portalu "Lewica 24" który obala
teorię o wysokim koszcie finansowym i wzroście zatrudnieni kadry urzędniczej
związanym z powrotem do 49 województw.
Z dr. Wojciechem Szewko, ekspertem ekonomicznym SLD, rozmawia Agata Czarnacka.
AC: 14
grudnia SLD zaproponował interesujący zestaw postulatów programowych,
który niektórzy opisują mianem „zwijania reform Buzka”. Prawie każdy z
punktów to krytyka kolejnych reform ustrojowych, którymi chwali się
prawica. Najbardziej spektakularny jest tutaj powrót do idei 49
województw w miejsce obecnych szesnastu – jak to miałoby wyglądać? Jak
wyglądałby proces powrotu do starej struktury?
WS: Sam
powrót nie jest skomplikowany – nie jest wymagana zmiana Konstytucji,
wystarczy prosta ustawa. Na szczęście infrastruktura dalej znajduje się w
domenie samorządów i urzędów wojewódzkich, tak więc sam proces nie
byłby nie do przejścia. Dokładnie tak, jak zrobiono 16 województw, tak
samo można ustanowić 49 – przeprowadzono to w ciągu jednego roku; jest
to jak najbardziej możliwe. Jeżeli chodzi o termin – musi on być spójny z
programowaniem polityki spójności, czyli powinien wpasować się między
trzyletnie okresy: możemy powiedzieć, że realny termin wdrożenia to 2017
- moment, w którym jest okienko unijne.
AC: Czyli połówka przyszłej kadencji Sejmu...
WS: Z
punktu widzenia argumentacji za czy przeciw – z przykrością stwierdzam,
że trzeba użyć tej samej argumentacji jak w roku 1975, kiedy wprowadzono
49 województw.
Hunwejbini
Platformy, którzy w różnych mediach atakują pomysł 49 województw mówią,
że jest to „Wielka Reforma Buzka” i że PRL ma zastąpić wynalazek
współczesnej Polski. No, więc przypomnijmy: 16, a później 17 województw
to wynalazek stalinowski. Zastał wdrożony reformą z lat 54-56 i
zlikwidowany reformą Gierka w 1975 roku. W związku z tym można
powiedzieć, że chcemy przywrócić podział administracyjny z czasów
Gierka, likwidując stalinowski podział na 16 województw!
Warto
również pamiętać o jeszcze jednej rzeczy – większość komentatorów to
ludzie zamieszkali w Warszawie. Z ich perspektywy stworzenie województwa
w Radomiu, Ciechanowie, Siedlcach czy Koszalinie to niepotrzebne
wydawanie pieniędzy. Oni mają tutaj wszystko: teatry, kina, szpitale,
rozrywki, pracę – w dowolnych ilościach i za niezłe pieniądze. Tamte
miejscowości w tej chwili umierają. My po prostu nie pozwolimy im
umrzeć.
Wracając
jeszcze do reform Buzka – wszystkie okazały się spektakularną klęską i
nieszczęściem dla Polski. Niedawno rząd Platformy Obywatelskiej, której
Jerzy Buzek przecież jest gwiazdą, zmieszał z błotem i wyrzucił do
śmieci, nawet się przy tym nie zająknąwszy największą reformę, czyli
OFE, mówiąc, że było to jedno z najbardziej szkodliwych działań w
historii Polski.
Wcześniej
została zaorana reforma służby zdrowia. Kasy Chorych to był chory
system – jedno z największych nieszczęść polskiej służby zdrowia. Sam
znam taką historię, gdzie od pewnej pani, która umierała na raka i
przyjechała w karetce do warszawskiego szpitala na Banacha, żądano, aby
pojechała w kolejce do swojej lubelskiej kasy chorych i, jak dostanie
kwitek, że może, to ustawiła w kasie mazowieckiej, a dopiero wtedy
zostanie przyjęta do szpitala. Nie twierdzę, że NFZ jest cudowny, ale
trzeba było natychmiast zastąpić coś złego czymś mniej złym – to tyle w
sprawie kolejnej słynnej reformy...
AC: W tej chwili plany są takie, żeby regionalizować NFZ – podzielić go na regiony - odpowiedniki Kasy Chorych!
WS:
Powiedzmy sobie szczerze - w tej chwili zarówno SLD jak i PiS mają
mocno sceptyczny stosunek do generalnie obecnego systemu służby zdrowia.
Nie jestem specjalistą od Służby Zdrowia, nie chcę się wypowiadać na
temat, na którym nie znam się wystarczająco, ale wydaje mi się, że
powinniśmy system dostosowywać do funkcji, którą ma wypełniać, a nie do
zaszłości ani przykładów z przeszłości lub z zewnątrz. Dla mnie celem
systemu reformy służby zdrowia jest likwidacja kolejek i pełna i
powszechna dostępność.
AC:
Wróćmy do kwestii województw – w tej chwili one zdecydowanie przemawiają
do ludzi. Ludzie widzą jak wielką degradację i degrengoladę widać na
terenach, gdzie kiedyś była władza, instytucje, a teraz nie ma właściwie
nic. Na tzw. prowincji nie ma właściwie żadnego zarządzania – najlepszy
przykład tutaj to jest postępujący demontaż publicznego transportu w
mniejszych ośrodkach, ale też szkolnictwa i sądownictwa itd.
WS: W
dyskusji, która się toczy, pani Paradowska stwierdziła na przykład, że
mobilność czynnika pracy jest naturalnym elementem rozwoju społecznego i
gospodarczego.
Ja
chciałbym powiedzieć, że owszem jest – taka mobilność, jaka obecnie ma
miejsce w Polsce, to jest mobilność charakterystyczna dla krajów
Trzeciego Świata, gdzie biedota z degradujących się obszarów, np. w
Meksyku, Pakistanie, Brazylii czy Indiach, ucieka do miasta Meksyk,
Karaczi, Bombaju czy do Rio de Janeiro...
AC: Albo do Dubaju.
WS: Dubaj
to nie do końca dobry przykład – tam nie da się zdobyć obywatelstwa i
osiedlić na stałe. Wewnątrzpaństwowa emigracja ze wsi do miasta jest
sprzeczna z zasadami polityki spójności Unii Europejskiej – o tym się
zapomina. A tymczasem to właśnie zrównoważony rozwój jest podstawą
funkcjonowania Unii Europejskiej!
Fundusz
Spójności powstał po to, żeby likwidować różnice rozwojowe między dużymi
i małymi ośrodkami. Polska natomiast rozwija się jakby poza tą Unią –
za to tak jak kraje Trzeciego Świata. I z tym trzeba walczyć. 72 mld
euro, które trafią do Polski to pieniądze, które miały być wydane na
rozwój tych miejscowości – ze względu na właśnie taki, a nie inny
podział miejscowości.
Tymczasem
jakoś tak naturalnie się dzieje, że pakuje się pieniądze głównie w
wielkie metropolie – przypadkiem, bądź nie przypadkiem, bo pamiętajmy,
że to są ostoje wyborcze PO. Wynika to ze wszystkich badań.
Z jednej
strony więc, ludzie muszą dojeżdżać do pracy po 100-150 km, z drugiej
strony, nie istnieje żaden impuls do lokowania inwestycji w mniejszych
miejscowościach. Naszym zdaniem 49 województw realizuje podstawowe
konstytucyjne zasady stojące zarazem u podstaw UE, a z drugiej strony
daje impuls realny rozwojowy tym regionom. Nie oszukujmy się, jeśli
urząd wojewódzki i, przynajmniej, urząd marszałkowski będą lokalne, i to
tam znajdzie się ośrodek redystrybucji środków unijnych – blisko, a nie
100-200 km dalej – to ten rozwój będzie oczywisty.
Proszę
zwrócić uwagę – w 1975 roku, kiedy doprowadzono do tej reformy, jeszcze w
czasach gospodarki planowej, kiedy wydawałoby się, że ta gospodarka nie
była mocna, kiedy PKB na głowę mieszkańca był rachityczny – to jednak z
Polski drewnianej, zrujnowanej w ciągu kilku lat zrobiono państwo
przemysłowe i państwo, które znajdowało się w czołówce światowej jeśli
chodzi o gospodarkę przemysłową. My dzisiaj korzystamy ni mniej ni
więcej, tylko z zakładów, które powstały właśnie w tych czasach! 30
największych polskich zakładów przemysłowych powstawało właśnie w
okresie Gierka. Ba! Jeśli dziś spojrzymy na WIG-20, to notowana jest na
nim tylko jedna firma, która nie powstała w czasach PRL-u. właśnie
dzięki reformie administracyjnej lokowano produkcję w mniejszych
ośrodkach, żeby zapewnić zrównoważony rozwój – to zasada ONZ, OEC, UE,
ale już niestety nie zasada przyświecająca PO i nie zasada kilkorga
komentatorów życia publicznego.
AC:
Możemy mówić dużo o zrównoważonym rozwoju gospodarczym, ale w momencie,
gdy w debacie publicznej zaczynają królować takie sformułowania, jak
mobilność czynnika pracy, to zupełnie zapominamy, że przecież chodzi o
ludzi. Cały czas mówimy o ludziach – ludziach, którzy mają rodziny, albo
właśnie ich nie mają, ponieważ wymuszona systemowo mobilnośćoznacza tak
naprawdę, że ludzie nie mają kąta dla siebie, nie mają jak płodzić
dzieci, nie mają jak opiekować się osobami starszymi…
WS: To
polityka prorodzinna zdaniem prawicy! Ma polegać na tym, że, co prawda,
ojcowie mogą i muszą pracować 150 km od miejsca zamieszkania, to kobiety
będą rodzić dzieci, zajmować się domem i z racji tego będą dostawały po
700-1000 zł. To jest właśnie polityka – „prorodzinna”, powtórzmy –
prawicy: zarówno liberalnej, jak i konserwatywnej.
AC:
PiS z kolei w projektach ustaw mających „postawić na nogi” polską
gospodarkę robi zapisy, które moim zdaniem są zbliżone do „przywiązania
chłopa do ziemi”. Postuluje dofinansowanie długoterminowych umów o pracę
na terenie szczególnie narażonych ekonomicznie gmin. Taka poniekąd
odwrócona strefa specjalna. Jeżeli ktoś w biednej gminie zakłada zakład
pracy, w tym zakładzie zatrudnia kogoś na kontrakt na 3 lata lub więcej,
dostanie wsparcie od państwa...
WS:
Zakładam, że PIS chce dobrze, natomiast tego typu działanie wymaga
niezwykle rozbudowanego aparatu redystrybucji dóbr i kontroli. To powrót
do starej idei PiS-u – wszechwładnego państwa, ale również
wszechwładnej kontroli. Trzeba będzie sprawdzać, czy ten zakład powstał,
czy się z tego nie wycofał…
Ja jestem
ostrożny, jeśli chodzi o tego typu działania – uważam, że rola państwa w
gospodarce powinna być aktywna, ale państwo nie musi być wszechwładne.
Odchodziłbym od totalizmu państwowego na rzecz państwa, które jest
„rozumnym inwestorem” – to jest jednak bliższe nowoczesnemu państwu.
Taki
totalizm z lat 30. we współczesnym systemie gospodarczym moim zdaniem
się nie sprawdzi – również ze względu na konieczność egzekucji tych
pomysłów. Nawet nie ze względu na sam pomysł, bo sam pomysł jest
znakomity, ale później trzeba skontrolować, czy zostanie zrealizowany
prawidłowo. Trzeba będzie lokalnie stworzyć organ kontrolny, który
będzie miał uprawnienia do permanentnej i nieustannej kontroli – to
oczywiście tworzy nam znowu biurokratyczną armię urzędników, którą znowu
trzeba będzie kontrolować, bo w naturalny sposób będziemy mieli
podstawę korupcji.
AC: A
propos urzędników – wg wstępnych wyliczeń SLD w tej chwili wydaje się
dwa razy więcej na obsługę 16 województw, niż wydawałoby się na obsługę
49...
WS: To
nie są nasze wyliczenia, to są po prostu zapisy budżetowe. Oczywiście po
uwzględnieniu skumulowanej inflacji, czyli porównujemy to w tzw.
„dzisiejszych pieniądzach”.
Na
obsługę administracji 49 województw wydawano 490 mln zł. Na obsługę 16
województw w administracji państwowej wydaje się 770 mln. Czyli jest to
prawie równo 50% więcej. Nominalnie ta dysproporcja jest zresztą jeszcze
większa – w starych ustawach budżetowych był zapis na kwotę 370 mln.
Tak więc byłoby to równo 2 razy więcej.
To jest
spowodowane horrendalnym, bizantyjskim systemem zbudowanym przez rząd
PO. Nawet w dokumentach PiS-owskich wskazuje się na ogromny rozrost
administracji od 2008 r. W raportach, które są publicznie dostępne,
pokazuje się, że armia urzędników państwowych zatrudnionych w czasie
rządów Platformy liczy 20 tysięcy osób! Wydatki ponad to, co by było,
gdyby tych ludzi nie zatrudniono, to prawie 11 mld zł!
AC: Policzmy, ile to jest średnio na głowę jednego urzędnika. Łatwo jest bowiem odchudzać państwo od dołu...
WS: Średnia pensja urzędników to jest ok. 4600 zł.
AC:
Przy czym ciągle jeszcze nie odmrożono płac urzędników na samym dole
hierarchii – oni wciąż muszą się zadowolić np. 1900 zł na rękę w
przypadku 20-letniego stażu pracy i z dodatkiem na dwójkę dzieci.
WS:
Zależy jeszcze w których urzędach i w jaki sposób. Poza tym musimy
pamiętać, że zwiększyła się znacznie liczba osób świadczących usługi na
rzecz urzędów na zlecenia. Tyle że te tak zwane „śmieciówki” dotyczą
tych samych urzędników, którzy być może decydują o zawieraniu takich
umów – to już bardziej skomplikowany temat zatrudnienia w administracji
publicznej.
Jedno
jest pewne – reforma administracyjna nie zwiększy zatrudnienia
administracji. Tylu urzędników, ilu zatrudniła PO i tylu, ilu jest ich w
Polsce, wystarczy z dużą górką na stworzenie 49 województw. Nie ma
obawy, że to zwiększy wydatki administracyjne; zresztą chyba nie da się
zwiększyć wydatków administracyjnych bardziej, niż to zrobiła PO.
AC:
Tyle że jeżeli PiS wdroży swój program wymagający rozbudowanych
mechanizmów kontroli, to już widać tutaj obszar, w którym będą mogli
poszaleć...
WS:
Umówmy się: maksymalna liczba urzędników, którą możemy zatrudnić w
Polsce, to 36 milionów – przy czym dla dzieci można przewidzieć urzędy
tytularne...
http://www.liiil.pl/promujnotke |
Wszystko co proponuje SLD należy popierać bo to jedyna mądra i rozsądna partia na scenie politycznej. Reszta to bezmózgowie.
OdpowiedzUsuńWszystko, to może przesada ale nad wieloma propozycjami należy się zastanowić.
OdpowiedzUsuń