wtorek, 6 grudnia 2016

...POLAK GŁUPI...

Premier Beata Szydło na lotnisku w Londynie, 28.11.2016


Brazylijskie embraery 175 w biało-czerwonych barwach miały zastąpić po 10 kwietnia 2010 r. niewydolny i opisany za pomocą niejasnych procedur system transportu VIP-ów tupolewami i wysłużonymi jakami. Do niedawna wierzyłem, że on działa. Po hekatombie smoleńskiej chciałem w to wierzyć. Do ubiegłego poniedziałku, gdy na własne oczy przekonałem się, jak głęboko tkwi w nas tupolewizm.

 Doktryna, w myśl której można podjąć nawet najbardziej absurdalną próbę załatwienia sprawy wagi państwowej bez przewidzenia potencjalnie tragicznych konsekwencji. Lewą ręką przez prawe ucho. Na zasadzie "jakoś to będzie". Choroba, która - jako jedna z przyczyn - doprowadziła do śmierci 96 najważniejszych osób w państwie na lotnisku Siewiernyj, dała znów o sobie znać w ubiegłym tygodniu. Podczas powrotu szefowej polskiego rządu Beaty Szydło z Londynu. Tym razem za sprawą determinacji kapitana odpowiedzialnego za rejs i brytyjskiej obsługi naziemnej się udało.

Londyn. Ulica Portland Place w handlowej dzielnicy Marylebone. Ambasada RP. Godziny wczesnowieczorne. Dziennikarze, którzy towarzyszyli premier Szydło podczas brytyjsko-polskich konsultacji rządowych, wsiadają do busa, który zawiezie ich na oddalone o 50 km lotnisko w Luton. Słyszałem o dwóch wersjach powrotu do kraju. Pierwsza zakłada, że reporterzy odlecą wojskową casą, tą samą, którą tuż przed południem przylecieli do Londynu. Druga: będzie to rządowy embraer 175. Lot tym pierwszym trwa około czterech godzin, drugi jest krótszy o półtorej godziny. W terminalu okazuje się, że wygrał wariant numer dwa.

Odprawa. Zajmujemy miejsca na pokładzie. Po kilku minutach wchodzą przedstawiciele rządu. Szybko na jaw wychodzi prosta prawda: dwóch samolotów nie da się zapakować do jednego. Brakuje miejsc. Kilka osób stoi.

Zaczynają się nerwowe negocjacje: kto leci, kto zostaje na casę, która wystartuje za sześć godzin. Pozbycie się nadbagażu w postaci osób stojących nie rozwiązuje problemu. Po krótkiej analizie okazuje się, że samolot nadal jest źle wyważony (większość siedzi z tyłu, z przodu jest salonka z mniejszą liczbą osób). Trzeba zwolnić jeszcze dwa tylne rzędy. W sumie osiem miejsc.

Jeden z ministrów korporacyjnym tonem namawia swoich współpracowników: Basiu, Wiesiu, Czesiu, Krzysiu (imiona zmienione), wysiądźcie. W odpowiedzi słyszy: Ale szefie, tylu godzin czekać nie dam rady. Mam problemy z kręgosłupem. W sumie kobieta musiałaby pozostać na lotnisku jeszcze 6 godzin i cztery godziny spędzić na pokładzie casy.

Stewardesy, zamiast przeprowadzić standardowe procedury bezpieczeństwa, nie ze swojej woli stają się stroną absurdalnej debaty. Michał Karnowski, publicysta tygodnika „wSieci”, nie wytrzymuje i ustępuje miejsca urzędniczce, która ma problemy z kręgosłupem. To jednak za mało, by wyważyć samolot. Polowanie na zbędne kilogramy trwa w najlepsze. Obsługa naziemna w Luton staje się coraz bardziej nerwowa. Nie zgodzi się na wylot źle wyważonego samolotu.

Na pokładzie zbyt ciężkiej maszyny mają się znaleźć: szefowa rządu Beata Szydło, wicepremier Mateusz Morawiecki, szef MON Antoni Macierewicz, szef MSZ Witold Waszczykowski, szef MSW Mariusz Błaszczak i jeden z najważniejszych oficerów w polskiej armii generał Marek Tomaszycki (VIP-ów jest zresztą znacznie więcej). Przedstawiciele najważniejszych resortów siłowych, premier i jej pierwszy zastępca w źle wyważonym samolocie, który ma zaraz wylecieć. Nie wierzę, że to wszystko dzieje się naprawdę.

Nie wierzy też kapitan embraera. Zirytowany wychodzi z kabiny i informuje, że nie poleci, dopóki problem nie zostanie rozwiązany. Nie ma jednak osoby, która mogłaby to zrobić. Ktoś podjął decyzję o połączeniu dwóch transportów w jeden, nikt jednak nie chce podjąć decyzji o ich rozłączeniu. Panuje przekonanie, że na pewno da się to wszystko jakoś ogarnąć.

W końcu, po kilkudziesięciu minutach negocjacji, samolot opuszcza grupa ochotników i tych, którzy zostali nakłonieni do wyjścia przez swoich szefów. Jeden z dziennikarzy relacjonuje ministrowi Waszczykowskiemu, o co chodzi w zamieszaniu. Pada określenie: to tupolewizm. Z niemal godzinnym opóźnieniem samolot, w końcu prawidłowo wyważony, odlatuje do Polski. Brytyjska obsługa naziemna oddycha z ulgą.

Właściwie nic się nie stało, wszystko skończyło się dobrze. Zostaje jednak kilka kluczowych pytań:

- Dlaczego na pokładzie tego samolotu znaleźli się jednocześnie: premier, wicepremier, szefowie MSZ, MON, MSW i dowódca operacyjny sił zbrojnych?

- Kto podjął decyzję o połączeniu pokładów?

- Jak obliczył, że dwa samoloty można zmieścić w jednym?

- Dlaczego nie było nikogo, kto mógłby jedną decyzją to wszystko odwrócić?

- Dlaczego pasażerowie najważniejszego w tym dniu samolotu państwa polskiego nie mieli przypisanych miejsc, numerowanych, jak w rejsowym samolocie? (Oznaczone miejsca mają nawet afgańskie linie Kam Air, którymi w przeszłości podróżowałem).

- Jak doszło do rozpisania listy pasażerów? I czy osoba ją rozpisująca znała zasady wyważenia rządowego embraera?

- Dlaczego pilota sprowokowano do zainterweniowania w tej absurdalnej sprawie? (Choć może to i lepiej, bo wykazał się rozsądkiem, za który powinien dostać państwowe odznaczenie).

- Na jakiej zasadzie wyproszono z maszyny osoby pracujące dla rządu, które embraerem przyleciały do Londynu?

Na koniec jeszcze jedno. Pani premier, czterdziestomilionowy naród nie zasługuje na to, by jego liderzy podróżowali w takich warunkach. Sam do dziś nie przepracowałem traumy 10 kwietnia. Jednego jednak jestem pewien: po raz drugi nie byłbym w stanie wyjaśnić swoim synom, dlaczego przez Warszawę, zadrzewioną ulicą Żwirki i Wigury, która kojarzy im się z wylotami na wakacje, suną dziesiątki trumien zawinięte w biało-czerwone flagi.

Relacjonował:dziennikarz Zbigniew Parafianowicz, świadek zdarzenia.

Jest takie angielskie powiedzenie   "to kick against the pricks",
co w dowolnym,moim tłumaczeniu, za które z góry przepraszam brzmi:
Szkoda głową o mur tłuc,kto był bucem,będzie buc.



                                       http://www.liiil.pl/promujnotke

4 komentarze:

  1. Ponieważ wg porzekadła, na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą,zatem spróbuję stanąć po drugiej stronie.Konia z rzędem temu kto przyzna się
    do krokodylowych łez.Akurat nigdy nie uwierzę iż w razie powtórki z rozrywki 10 kwietnia,opozycja uroniłaby choć jedną.Owszem,wrzawa trwałaby nawet kilka miesięcy,lecz tylko z powodu braku innych tematów.Jako iż szanse na udział FSB w ew wydarzeniach byłyby zerowe, zaś główny podjudzacz zamilkł,wszyscy odetchnęli by z ulgą.Sądzę,że nawet złotówka poszłaby w górę(Synaj).Wbrew marzeniom opozycji szanse na awans gabinetu cieni są żadne,więc pozostaje szum informacyjny.Co wcale nie zmienia faktu iż nawet wśród arcykatoli jedyną instytucją na jaką możemy liczyć jest zwykły bajzel.Ale przynajmniej dochodowy.
    Tonette

    OdpowiedzUsuń
  2. No i, cóż wyjątkowo odkrywczego w relacji Parafianowicza? Głupota rządzących w dolnych partiach stanów niskich. Porzekadło Jana z Czarnolasu zostało ugruntowane egzemplifikacyjnie. A ofiar nie było, bo pokład samolotu (wraz z pilotem) wytrzymał presję pokładów głupoty usiłujących go przebić. Wszystko w polskiej normie, co podkreślono neologizmem ,,tupolewizm''.
    O szczęśliwym finale powrotu ,,elity narodu'' na ojczyzny łono zadecydowała wiara-głosi proboszcz w naszej parafii. Nic się nie mogło stać chronionym przez ,,opaczność'' (NMP i Chrystusa Króla). Pomogło też przeświadczenie, że Angole, to jednak nie Ruscy. Bomby, mgły sztucznej czy innej świni nie podrzucają. No i oszczędności generowane przez rządzącą ekipę (już dobili do biliona zł.-oficjalnie).
    To ja sobie pomyślałem.
    -Nic nie ogarniają z mądrości przysłowia; strzeżonego pan bóg strzeże. A więc zadbaj o bezpieczeństwo sam, nie licz na ubezpieczyciela.
    -Angole już nie raz podłożyli nam świnię (exemplum; Gibraltar 1943 r.)
    -W kwestii oszczędności mam zagwozdkę. Bo oszczędności wynikające z ewentualnej powtórki ,,Smoleńska'' nie wiem, po której stronie zaksięgować; ma czy winien. Zyskałby kraj i rodziny (odszkodowania) oraz mądrość porzekadła; ,,i po szkodzie głupi''. Straciliby obywatele (wypłaty odszkodowań z ich kieszeni) i historia, która ,,nikogo i niczego nie nauczyła''. Taki zysk przez stratę i odwrotnie. Jak w przypadku teściowej rozbijającej się naszym nowym Mercem.

    Czy my za dużo tych tłustych bigosów jemy, że tak ciężko myślimy? Czy może bardziej wierzymy w opatrzność niż prawom fizyki, co manifestujemy na każdym kroku przedkładaniem modlitwy nad myślenie. A święconej wody nad kroplówkę. Czemu tak lekko igramy z życiem swoim i bliźnich?
    Pal licho samobójców, ale czemu fundują reszcie co rusz żałoby i inne paskudne konsekwencje swojej głupoty. I, gdzie tego kres.

    No, to się naraził red. Parafianowicz. Prezio już go ma w notesie.
    ,,Żyt' budie, zaj...ć nie zachocze''.
    Scyzoryk

    OdpowiedzUsuń
  3. Ekipa ,,nocnej zmiany'' znów inspiruje. Internetowych kawalarzy do robienia beki z jej ,,elyt''. Oto parę memów internautów.
    -Błasik zza grobu; ,,Zmieściliby się''-Dopisano; Na cmentarzu.
    -B. Kępa; ,,To wina PO''-Skomentowano; ,,PiSz POłowicznie. Zgodnie z prawdą''.
    -B. Kownacki; ,,Nic się nie stało. Nie nadużywać wyobraźni''-Dopisano; ,,Dziękujcie wyobraźni pilota, który nie posłuchał rozkazu *Startuj Dziadu*''
    -Podpowiedź dla szefa MON; ,,Panie Macierewicz. To była próba zamachu. Kiedy Podkomisja w tej sprawie i wyniki śledztwa''?
    -Pytanie Do Ziobry; ,,Co na to p r o k u r o r generalny''?
    Waszczykowski; ,,Kto zyskałby na katastrofie. Wiadomo. Putin. Zatem wina Putina''. ( Tusk byłby też winien, ale jest na warunkowym).
    Takie są mniej więcej echa zachowań naszych Dyzmów na lotnisku oddalonym 70 km. od Londynu (z obawy o ,,polskiego pecha'' lotów tupolewami odstawili poza obręb cywilizacji?)). Dyzmów w spodniach, którzy niechybnie zamienili się...na łby. I tych w spódnicy...Bez komentarza.

    Niestety. Na największych głupców wyszliśmy wszyscy nad Wisłą; Wy, My, Ty i On, i Ona. Że też powierzyliśmy bezpieczeństwo Polski i swoją przyszłość wybrańcom głupszym od Nas.
    Scyzoryk

    OdpowiedzUsuń
  4. Co racja to racja,o głupich politykach
    notka gotowa ukaże się jutro.

    OdpowiedzUsuń

Jak opublikować komentarz?

Jeśli nie masz KONTA GOOGLE, to można wybrać:

- NAZWA /ADRES URL - w okienku NAZWA wpisać nick i w okienku ADRES wkopiować adres swojego bloga.

- ANONIMOWY - w tej opcji proszę podpisać się w komentarzu.