poniedziałek, 2 listopada 2015
HISTERYCY
Ponad ćwierć wieku demokracji a niektóry politycy czy rodziny polityków
zachowują się tak jakby zmiana władzy była końcem świata.
To normalne procesy w demokracji,nawet tak ułomnej jaką mamy w Polsce.
Jeżeli jeszcze mogę zrozumieć histerię związaną z wygraniem wyborów
przez SLD, po nieudanych rządach AWS,czy zwycięstwo "post-komucha"
Kwaśniewskiego nad legendą Solidarności,Wałęsą, to ostatnie wygrane wybory
przez PiS nie są dla mnie zaskoczeniem i nie rozumiem polityków PO,
podobno demokratów i histerii z ich strony po przegranych wyborach..
Generalnie ani PO,ani PiS nie są z mojej bajki ale wygraną tych drugich
przyjmuje jako rzecz normalną w ustroju demokratycznym.Nie oceniam
przeszłości ale patrzę w przyszłość i będę recenzował poczynania tej formacji
ale dopiero wtedy jak zaczną sprawować władzę.Na razie rządzi koalicja PO-PSL
która zachowuje się jak karp pragnący przyspieszyć Wigilię .Żądając ujawnienia
nazwisk ministrów,spekulując kto, Kaczyński czy Szydło decyduje o obsadzie
stanowisk, takie niepoważne zachowanie nic nie zmieni bo PiS mając
większość sejmową może robić to co chce,oczywiście nie łamiąc prawa.
Przypominam że, to prezydent zwołuje pierwsze posiedzenie Sejmu w nowej
kadencji a ma na to czas do 30 listopada.Po 14 dniach od tego wydarzenia
prezydent musi wskazać kandydata na premiera który lub która ma kolejne
14 dni na sformowanie rządu
To histeryczne zachowanie PO po przegranych wyborach staje się śmieszne.
Przecież to normalne w demokracji że,nieudolni rządzący odsyłani są bądź
do ław opozycji bądź na zielona trawkę.Z tym wynikiem nie może pogodzić
się córka premier Kopacz która,zachowując się histerycznie zapowiedziała
emigrację w razie wygrania wyborów przez PiS.
PiS wygrał,mam nadzieję że, dotrzyma słowa.
Joanna Kluzik - Rostowska zamierza oddać swe życie w walce z PiS
ratując gimnazja od zagłady.Ostatnie sondaże wskazują że, 70 %
społeczeństwa jest odmiennego zdania od minister Kluzik-Rostowskiej,
tak wiec ofiara życie nie jest konieczna a wskazuje jedynie na to że,koalicja
która żegna się z władzą rządziła wbrew woli społeczeństwa i dlatego
wyborcy przestali na nią głosować.
Prof.Niesiołowski z wiekiem nie łagodnieje a wprost przeciwnie.
Jego zachowanie,nie przystające ani jego wiekowi, ani profesurze czy anty-
komunistycznej przeszłości wskazuje delikatnie mówiąc na brak zrozumienia
zasad obowiązujących w demokratycznym państwie.
Profesor diagnozuje:
/.../ oni zbudują tę większość i będą szkodzić Polsce - grozi nam taka nieprzyjemna,
bo w orbanowskim stylu, dyktatura, rządy odwetu i głupoty.
Telewizja będzie przypominała telewizję stanu wojennego - będę ją oczywiście
bojkotował, jak bojkotowałem i tamtą. Będę też na wewnętrznej emigracji /.../
Jaka szkoda że,tylko na wewnętrznej.
http://www.liiil.pl/promujnotke
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Te 70% to jak zwykle ci, którzy w swoim mniemaniu, znają się oczywista oczywistość, w dodatku doskonale, na wszystkim. Nawet na medycynie lepiej od lekarzy.:-)))
OdpowiedzUsuńSama byłam onegdaj przeciwna reformie wprowadzającej gimnazja. Tyle, że jedynie z powodów wychowawczych, a nie dydaktycznych. Od tego czasu jednak świat znacznie się zmienił, a więc dzieci i młodzież, też już inne niż 20, czy choćby 10 lat temu.Każda zaś reforma strukturalna to bałagan na wiele lat. De facto na 3 kadencje sejmowe, a nie na jedną. Także niestety w zakresie dostosowywania programów, oraz metod nauczania i wychowania. W efekcie kolejne stracone pokolenie, a co najmniej "mające do szkoły pod górkę".
Osobom, które głoszą wyższość ośmioletniej szkoły podstawowej nad gimnazjum, bo same takowa onegdaj ukończyły, sugeruje przypomnieć sobie choćby tylko dwa fakty. Po pierwsze nie było wolnych sobót, a więc lekcje odbywały się 6 dni w tygodniu. Ba nawet ferii zimowych w lutym nie było, a jedynie dwutygodniowa przerwa świąteczno-noworoczna. Po drugie nie było nijakiej katechezy w szkole (aktualnie 2 godziny tygodniowo). Jak to wpłynęło na ilość godzin dydaktycznych (w tym matematyki, fizyki, chemii, biologii, historii, języka polskiego i języków obcych), w całym 12-letnim cyklu szkolnym? Sami sobie policzcie. Będziecie przerażeni. Wszak dzienna ilość lekcji (nawet w najstarszych klasach) nie przekracza siedmiu (rzadko), a zwykle pięciu, sześciu. Prawda?
Co to oznacza w praktyce? Trzeba sukcesywnie maksymalizować efektywność nauczania i to się dzieje. Mamy coraz lepszych nauczycieli, coraz doskonalsze pomoce naukowe. Psychologowie i pedagodzy, wiedzą też coraz lepiej w jakim wieku, jaką wiedzę, jaki jej zakres, najłatwiej i najefektywniej, przyswaja mózg człowieka, w tym dziecka i młodzieży.
Proszę mi więc nie mówić, że to rodzice, dziadkowie, czy politycy, wiedza lepiej, czy 6 latki nadają się do I klasy, lub czy gimnazja należy zlikwidować. System edukacji to nie koktajl w którym nadmierne mieszanie nic nie popsuje, a uczniowie to nie pionki na szachownicy, które można dowolnie przestawiać (nawet jak się grać nie umie), bo akurat pionkom to nie zaszkodzi, dzieciom tak.
Jako była wieloletnia nauczycielka, ze stosownym przygotowaniem pedagogicznym i dodatkowo psychologicznym, aktualnie popieram aktualny system szkolny. Dodam, że wychowawczo, wyodrębnienie gimnazjów, ma jeszcze większy sens, gdy szkołę podstawową rozpoczynają sześciolatki (ma to ścisły związek dorastaniem i dojrzewaniem). Trzeba jedynie zadbać o dalsze doskonalenie podstawy programowej i programów, bazy materialnej i kształcenie jak najlepszych nauczycieli.
Pomyślności.
A ja chodziłem jeszcze do 7 klasowej szkoły podstawowej, w okresie stalinizmu
OdpowiedzUsuńw szkole miałem lekcje religii wbrew temu co sugerują niektórzy antypeerelowscy
politycy.Nie mam nic przeciw 6 latkom w szkole bo mój wnuczek jest uczniem
1 klasy.Ale mam sentyment do starego systemu : szkoły podstawowej,
zasadniczej,średniej i wyższej.
Niezależnie od Twoich argumentów które być może są słuszne to PiS
ma większość i podobnie jak PO w poprzednich latach zrobi co zechce,
Czy dobrze czy źle to się okaże.
Pozdrawiam.
Miałeś tej katechezy jedną godzinę tygodniowo Bob i nie miedzy matematyka a historią. No i państwo za te lekcje panu księdzu nie płaciło.:-)))
UsuńZe szkół katechezę wyprowadzono ostatecznie reformą oświaty z 1961r. (to ona wprowadziła ósmą klasę). Wcześniej szkoły mogły ją prowadzić, choć nie musiały. Przypomnijmy też sobie, że przez pierwsze lata po wojnie szkolnictwo opierało się na systemie z II RP. Była 6-klasowa szkoła powszechna (wkrótce dodano 7 klasę) i 3 letnie gimnazja (po nich zdawało się t.z.w. mała maturę). Tylko najzdolniejsi szli do liceów, które kończyły się "dużą" maturą (zdawaną ze wszystkich przedmiotów). To dopiero ona dawała możliwość studiowania.
Aha, w 1973 roku podjęto sejmową uchwałę (nie ustawę!), na mocy której zaczęto wdrażać obowiązkową dziesięciolatkę (jako SP). Na szczęście zaczęto od napisania bardzo dobrych programów i wdrażania ich stopniowo, począwszy od I klasy. Sęk w tym, że zapowiadana reforma nie doszła do skutku (zwyczajnie zabrakło w budżecie pieniędzy). W efekcie, po kilku latach, program dla 10-letniego cyklu nauczania "ściśnięto" do dotychczasowego cyklu 8-letniego. Horror! Przez wiele lat praca nad programami polegała na "wycinaniu" kolejnych zagadnień. Jak już się to zgrało to zafundowano nam katechezę i znowu trzeba było "obcinać" godziny nauczania (różnych przedmiotów, na różnych etapach edukacji) i kolejne tematy z programów. Jak już to jakoś ogarnęliśmy (nauczyciele i uczniowie), to zafundowano nam kolejną reformę (gimnazja). Teraz gdy wdrożono wreszcie dobre podstawy programowe, a nauczyciele owych gimnazjów stali się wreszcie (nauką własną i doświadczeniem pedagogicznym) prawdziwymi ekspertami od nauczania młodzieży w trudnym wieku dojrzewania, ktoś chce to na nowo "rozpirzyć". To co? Myślą, że to tak się uda, na łapu capu? Wydaje im się, że wystarczy, po prostu zostawić dwa roczniki w SP, a trzeci wysłać do LO? Nową podstawę programową, adekwatną do wymagań współczesnego świata, to można "na kolanie" napisać? Bo się komuś ubździło, że jak on kończył 8-latkę, to więcej umiał? W dodatku nie pił i nie ćpał? To może czas sobie uświadomić, że nie tylko dopalaczy wówczas nie było, ale nawet internetu.
Popieram panią Kluzik-Rostkowską, bo ewentualnej nowej pani minister (panu ministrowi) czteroletniej kadencji, to najwyżej wystarczy na napisanie sensownej podstawy programowej, a do tego muszą potem powstać nowe programy i stosowne podręczniki. Wszystko zaś oparte na rzetelnej wiedzy i doświadczeniu. Dopiero potem można myśleć o "wygaszaniu" gimnazjów i to wprowadzając nową podstawę programową, stopniowo, rocznikami, począwszy od I klasy SP.
Pomyslności.
Ponieważ mam podobne doswiadczenia edukacyjne jak Bob,więc nie będę używał wielkich słów celem obrony gimnazjów.Chodziłem do szkoły 7 klasowej i jakoś dało się zmieścić w głowach całej populacji ten"ogrom" wiedzy jaki wówczas wymagano.Całkiem możliwe,że część nauczycieli była starej daty i pomimo iż kształcona była w tak dzisiaj obsobaczonych Studiach Nauczycielskich, miała duży autorytet wśród dzieci.Całkiem słusznie,w związku ze wzrostem materiału do nauki,zwiększono ilość klas do 8.Ale dalej od tych młodych ludzi czegoś wymagano.
OdpowiedzUsuńEgzaminy do liceum wcale nie były zabawą.I kto nie zdał,to lądował w zawodówce.Zawsze był jakiś
pozytywny odsiew.Podobnie było już później.Każdy kto się nie uczył,zostawał na drugi rok.Ale
dopiero matura była prawdziwym wyzwaniem.Nie ta kpina z pogrzebu edukacji jaką mamy teraz.
Nie dość,że trwała tylko 3 dni to jeszcze za 2 błędy ortograficzne z polskiego szło się do domu.
Pojecie dysleksji nie istniało.I to wszystko tylko w ciągu 11 lat.Dało się? Zatem to o co "walczą"
omf pedagodzy można skwitować słynnym powiedzeniem; I w Paryżu nie zrobią z owsa ryżu.
Na marginesie,moją znajomą kilka lat temu chcieli wyrzucić z pracy bo uparła sie,że nie przepuści do następnej klasy ucznia który "obraził"się na cały świat i przez 6 miesięcy nie raczył odpowiadać na żadne pytania.Za to był bardzo wydajny w rzucaniu słów na k.. i ch.. no i obietnicach co tatuś zrobi z nauczycielami.Niestety,ale to co sie dzieje w edukacji,jest tylko następstwem słynnego bezstresowego wychowania.No i lansowania przez 25 lat przekonania; Po co się będziesz uczył skoro możesz zostać politykiem.Oni całe swoje życie kamieniami rzucali na szkołę i rządzą.CBDO.
Jeszcze raz. Nie jestem przeciwko reformom w oświacie. Guzik mnie obchodzi czy i ilu ewentualnie nauczycieli zostanie zwolnionych (mądrzejsze było by zmniejszenie ilość dzieci w klasie). Nawet nie szaleję z powodu zmarnowanych finansów (koszty jakiejkolwiek reformy). Wkurza mnie gdy ktoś chce, eksperymentować, na ludziach (w dodatku młodych i bezbronnych). Przy czym sam nie ma pojęcia, ani o dydaktyce, ani o wychowaniu, ani tym bardziej o psychologii rozwojowej.
UsuńByło, jak było. Osobiście jestem pierwszym rocznikiem reformy z 1961 roku. W dodatku wówczas uczennicą t.z.w. szkoły ćwiczeń. To na mnie uczyli się być dobrymi nauczycielami słuchacze drugiego Studium Nauczycielskiego we Wrocławiu.
Jeżeli mogę cokolwiek, to błagam wszystkich czytelników tego bloga, by nie byli tym 70% społeczeństwa, które bezrefleksyjnie przyklaskuje natychmiastowej likwidacji gimnazjów. To wasze dzieci, wnuki, a może nawet prawnuki, poniosą tego konsekwencje.
Pomyślności.
Niestety błagania nie pomogą.Nie zawsze mądrzy mają rację
OdpowiedzUsuńale mają większość sejmową i czy nam się to podoba czy nie,
uchwalą co zechcą.Takie są uroki demokracji.
Pozdrawiam.
Uchwala co zechcą..., niestety.:-(((
UsuńTu odrobina historii..., więc tym bardziej nie rozumiem... Dlaczego właśnie PiS, zamierza wracać właśnie do PRL?...;-)))
http://studioopinii.pl/jerzy-klechta-zlikwidowac/
Pomyślności.
Też nie rozumiem tych ciągotek PiS a jako "stary komuch"
OdpowiedzUsuńmam sentyment do PRL w którym nie wszystko było złe.
Pozdrawiam.