poniedziałek, 3 kwietnia 2017

MOCARSTWO

George Friedman
George Friedman

Polska regionalnym mocarstwem? George Friedman: nie popełnijcie jednego błędu


Kamil Turecki
Redaktor Onet Wiadomości wywiad z G,Friedmanem

- Polacy, myślcie o sobie. Nikt o was nie zatroszczy się bardziej niż wy sami. Historia jest najlepszym tego dowodem – apeluje George Friedman w rozmowie z Onetem. Założyciel think-tanku Geopolitical Futures jest zwolennikiem koncepcji Międzymorza. Na czele koalicji miałaby stać Polska. – Będziecie regionalnym mocarstwem. Nie popełnijcie jednak jednego błędu z przeszłości - dodaje.

*

Europa nie jest w kryzysie, sama jest kryzysem, a europejscy politycy wciąż brną w ślepą uliczkę – uważa Friedman. Powodem jest brak konsensusu, wspólnej wizji przyszłości i rozbieżność interesów
Futurolog przekonuje, że w 2045 roku Polska będzie regionalnym mocarstwem i liderem koalicji państw realizujących koncepcję Józefa Piłsudskiego, czyli Międzymorza
Według Friedmana Polska powinna rozbudowywać sieć wpływów na Wschodzie. Osłabiona wiarygodność państw Zachodu może być szansą dla Polski na polepszenie swojej pozycji na arenie międzynarodowej
*

Kamil Turecki: Europejskie elity polityczne żyją w iluzji?

George Friedman: Europa przeprowadziła ważne eksperymenty. Muszą one być natychmiast skorygowane. Myślę, że politycy wciąż nie zdają sobie nawet sprawy z tego, że zmiany muszą niezwłocznie wejść w życie.

Mam wrażenie, że czasu jest coraz mniej. Z roku na rok zamachów terrorystycznych jest coraz więcej, a odpowiedzi na pytanie, co robić dalej, po prostu nie ma. Dość przerażające.

Terroryzm wcale nie sprawił, że kontynent nagle stał się punktem zapalnym. Jeśli pomyślimy, czym tak naprawdę jest "punkt zapalny" w Europie, to należałoby odpowiedzieć, że jest to Europa sama w sobie. To, w jaki sposób podejmuje decyzje, a podejmuje je za wolno, ale i zbyt pochopnie.

Mówimy o kryzysie europejskiej psychiki?

Bardziej o kryzysie instytucji. Kiedy tworzyły się Unia Europejska i NATO, organizacje te zbudowano w oparciu o konsensus. Zakładano, że nie będzie konieczności podejmowania nagłych i gwałtownych decyzji. Dziś podejmuje się takie, których nie da się wcielić życie, albo takie, które po prostu nie działają, a europejscy politycy wciąż brną w ślepą uliczkę. Istotą problemu jest to, że Europa jest tak różnorodna, a żywotne interesy poszczególnych krajów są czasem skrajnie różne, a przecież chodziło o wzajemne zrozumienie. Nawet jeśli w którymś momencie rządy mają wspólną wizję, niekoniecznie idzie to w parze z myśleniem społeczeństw.

Była np. wspólna wizja jednej armii Unii Europejskiej. Pomysł w zasadzie szybko upadł. Kiedy myślimy o odbudowie armii, trzeba o tym dywagować w kontekście europejskich krajów, ale NATO. Tyle że przecież nikt nikogo nie zmusi do tego, żeby podniósł nakłady na zbrojenia do dwóch proc. PKB. Inna sprawa, że np. dwa proc. PKB Polski nie są równe dwóm proc. PKB Niemiec czy Francji…

To normalne.

Tyle że NATO zdaje się tego nie rozumieć. Założenie jak najbardziej słuszne, ale z wykonaniem jest problem – problem, który powinien być zauważony już przy samym procesie decyzyjnym.

Powiem inaczej. Po II wojnie światowej było jasne, że np. Niemcy nie będą miały takiego samego wkładu w budowę NATO jak Stany Zjednoczone, ale teraz produkt krajowy brutto całej Unii Europejskiej jest równy PKB USA. Polska przekazuje te dwa proc. Wydaje mi się, że tu nie chodzi o konkretne sumy. 2 proc. to umowa-symbol. Chodzi o gest, że Stany Zjednoczone nie są same; że nie są osamotnione w rozwijaniu Sojuszu.




Jak przekonać do tego inne kraje?

Szczerze mówiąc, nie wiem. Nie wiem, czy w ogóle się da.

Nie ma takiego prawa, które by do tego zmusiło.

Spójrzmy na to w ten sposób – każdy kraj jest suwerenny i podejmuje własne decyzje. Każdy patrzy z perspektywy własnego podwórka. Polska ze swojej pozycji, Portugalia też ma swój własny punkt widzenia i tak dalej. Jest jeszcze jedna sprawa.

Jaka?

Polacy od zawsze myślą, że znajdują się w niebezpieczeństwie.

Owszem, jest to w pewnym sensie zakorzenione w podświadomości przynajmniej części naszego społeczeństwa. Historia nam to nakazuje. Już nie chodzi tutaj o sam XX wiek. Patrząc na setki lat wstecz, zawsze byliśmy niewygodni.

Zdajecie sobie sprawę z niebezpieczeństw, ale nie jesteście w stanie przezwyciężyć myślenia, że nie jesteście w stanie nic z tym zrobić.

Za bardzo polegamy na sojusznikach.

Macie niestety poczucie, że jesteście małym, nic nieznaczącym państewkiem, które nie jest w stanie się samo obronić. Polska jest rosnącą potęgą. Macie zaufanych przyjaciół, jakimi są np. Stany Zjednoczone. Nie popełniajcie jednak błędu z 1938 roku, kiedy twierdziliście, że nie ma pośpiechu w konstruowaniu armii, bo Francuzi wam pomogą. Nawet teraz zanim w przypadku ewentualnego konfliktu przyszłaby pomoc, minęłyby miesiące.

Umiesz liczyć, licz na siebie.

Na samym początku tak. Minie sporo czasu zanim wojska sojusznicze pojawiłyby się w Polsce w razie nagłej inwazji.

Jak rysuje się przyszłość NATO, w szczególności wobec zapowiedzi Donalda Trumpa o konieczności rewizji jego finansowania?

Myślę, że nie należy tutaj przeceniać roli Trumpa. On nie definiuje amerykańskiej polityki, ponieważ, żeby być skutecznym graczem potrzeba zgody Kongresu i sądów. Skoro to Republikanie odmówili poparcia w kwestii odrzucenia Obamacare i zastąpienia jej nową formą, o czym w trakcie kampanii często mówił prezydent, to znaczy, że pozycja Trumpa wcale nie jest taka mocna. Zatem problemem nie jest to, co Stany Zjednoczone zrobią dla NATO, ale co zamierza w tym kontekście Europa. I nie – tu nie chodzi o kolejne spotkania, ale faktyczną siłę. Siłę, której Europa teraz nie ma. Czym jest siła? To myśliwce, okręty, itd. Krótko mówiąc – wojsko. Drodzy Polacy, przestańcie myśleć, że kogokolwiek trzeba przekonywać do tego, żeby zwiększyli swoje nakłady na zbrojenia. Myślcie o sobie. Nikt o was nie zatroszczy się bardziej niż wy sami. Historia jest najlepszym tego dowodem.

W 2045 roku minie 100 lat od zakończenia II wojny światowej. Jaka będzie wtedy Polska?

Będzie jednym z liderów Europy. Staniecie realnie na czele koalicji państw Europy Środkowo-Wschodniej, która będzie powstrzymywać Rosję. Polska mocarstwem regionalnym. To już dzieje.

Mówimy tu o potędze polityczno-ekonomicznej.

Żeby być ekonomiczną potęgą, trzeba mieć do tego zasoby – możliwości obronne, które będą w stanie nas ochronić. Teraz Europa tego nie ma. Chodzi o wpływy, sojusze.

Paradoksalnie, uspokoił mnie pan. Mimo wszystko.

Dlaczego?

Bo w jednym z wywiadów mówił pan nawet o zmianach terytorialnych.

Omawiając tę kwestię, należy brać pod uwagę środowisko, w którym żyjemy. Żyjemy w okresie zmierzchu Rosji, niepokojów w tym kraju, chociażby z powodu niskich cen ropy za baryłkę. Nie chodzi o okupację nowych terenów, ale budowę wpływów. Polska powinna kierować się na Wschód.

To śliski grunt. Wywołujemy demony przeszłości. Budowanie wpływów we Lwowie czy Mińsku. Ktoś inny mógłby to samo robić w przypadku Gdańska czy Wrocławia w Polsce. To niebezpieczne.

To śliski grunt, jeśli nie nosisz butów, dlatego to jasne, że trzeba się kontrolować. Zagarnięcie danego terenu oznacza odpowiedzialność za nowy obszar – za rozwój i za ludzi. To w ogóle nie wchodzi w grę, także ze względu na koszty. Chodzi o budowanie wpływów.

Czyli konkretnie?

Polska może realnie myśleć o Międzymorzu – koncepcji strefy wpływów od Bałtyku aż po Morze Czarne. To koncepcja marszałka Józefa Piłsudskiego. Postulował on doprowadzenie do sojuszu państw Europy Środkowo-Wschodniej - obszaru między Adriatykiem, Bałtykiem i Morzem Czarnym. Moim zdaniem ta linia musi być podtrzymana. To Polska, Słowacja, Węgry, Rumunia i Bułgaria. To nie koalicja chętnych, ale przymierze zdolności i możliwości.

Co będzie największym zagrożeniem dla Polski?

Po pierwsze, Rosja. Głównym problemem będzie zdefiniowanie relacji z nią. Po drugie, Polska za bardzo uzależniona jest od Niemiec. Za dużo produktów eksportujecie, dlatego w waszym interesie leży dywersyfikacja eksportu.

Wydaje się wątpliwe, by te dwie kwestie plus koncepcja Międzymorza wystarczyły.

Znajdując się między silniejszymi Rosją i Niemcami, Polska będzie miała szansę urosnąć na znaczeniu dzięki zasadzie "dwóch pięćdziesiątek", czyli niemieckiemu eksportowi odpowiadającemu za 50 proc. PKB w RFN oraz 50 dolarów za baryłkę ropy. Spadek wartości eksportu, którego chiński rynek zbytu nie będzie mógł obsłużyć, będzie miał katastrofalne skutki dla niemieckiej gospodarki. W dłuższej perspektywie doprowadzi to do spadku pozycji Niemiec. Na takiej samej zasadzie zbyt niska cena ropy, w tym wypadku 50 dolarów za baryłkę. To bardzo osłabi rosyjską gospodarkę bazującą na eksporcie zasobów energetycznych. W tym wypadku Polska wzmocni swoją pozycję, jeżeli będzie potrafiła zamanifestować swoją wartościowość jako wiarygodny partner Stanów Zjednoczonych, w kontekście osłabionej wiarygodności państw zachodu Europy. Wasz kraj może być liderem myślenia o przyszłym kształcie integracji europejskiej skupionej przede wszystkim na uwzględnianiu i realizowaniu interesów i celów państw członkowskich.

                                              http://www.liiil.pl/promujnotke

                                         

4 komentarze:

  1. Jedna rzecz mnie intryguje od kilku lat.Jest nią wieczne wmawianie ciemnemu ludowi,że Rosja "musi" eksportować wyłącznie surowce energetyczne,gdyż inaczej umrze z głodu.Wybitnie pasuje tu stare powiedzenie; każdy sądzi wg siebie.Zaś omf nasi politycy i pismaki tak się zapętlili we własną retorykę,że w nią uwierzyli.A jednak świat się kręci i jakoś nie widać żeby Rosjanie umierali na szkorbut bez naszych jabłek jak to prorokowali mendrcy z GW.Ponieważ nasze psy ogrodnika muszą obsikiwać wszystko co ma napletek,więc nawet nie zauważyli,że rosyjska demokracja ma się na tyle dobrze,że potrafi wybrać sobie władze co do których patriotyzmu i co gorsze inteligencji nie można mieć zastrzeżeń.Taki Sz.Antek raczej by się nie uchował.A my za to mamy wielkie plany,które nigdy nie dojdą do skutku z powodów prozaicznych,całe swoje życie zajmujemy się albo robieniem komuś loda, albo np grzebaniem babom w majtkach.W przerwach pomiędzy tymi zajęciami trafia nam się jakaś ekshumacja ew donos,że ktoś nosił szturmówkę na pochodzie(o zgrozo czerwoną).Tym sposobem marzenia ściętej głowy o przywództwie Polski nad kimkolwiek są kpinami z pogrzebu.Dawniej mówiono w TVP dość dosadnie; To tylko w Erze.Na marginesie: a któż nam na takie bezeceństwa pozwoli.Tonette

    OdpowiedzUsuń
  2. Prediction, particularly of the future, is very difficult.....

    Dobrze, ze belkot tego faceta tutaj zacytowales.
    "Nawet teraz zanim w przypadku ewentualnego konfliktu przyszłaby pomoc, minęłyby miesiące."
    Tym jednym zdaniem podwaza caly sens istnienia NATO. NATO, z solidarnoscia i arsenalem atomowym, z MAD, gwarantujace pokoj w Europie i na swiecie.
    Jego rada - pieniadze dla firm zbrojeniowych USA, uzbroic sie po zeby :). Widzimy, kto mu placi.
    jak uwazacie, czytelnicy, ze cos mam zle z glowa, to prosze sobie wyguglac "Arms industry", i poogladac tabelki. Widac, kto ile zarabia na wymianie uzbrojenia i na eksporcie (przy czym eksport broni wcale nie jest taki wielki, w porownaniu z konsumpcja lokalna).

    Facet jest najemnikiem - mowi to i pisze to, co mu klienci kaza, i za co ma nadzieje dostac $$$$.
    Wielki futurolog popelnil w 1991 ksiazke "Coming war with Japan". Co sie spelnilo, jak widac w 2017. Ale pisal tak, bo USA chcialo bardzo zmusic JPN do zwiekszenia wydatkow na obrone (z jakis 0.5% do ok 2%), i tak wielkich w liczbach bezwzglednych (wtedy 2. gospodarka), do otwarcia rynkow (protekcjonizm JPN) i do kupowania amerykanskich produktow.
    Teraz radzi nam podobne rzeczy. Czego zreszta oczekuja jego mocodawcy (z p.prez. DT) i koledzy-lobbysci (jak p. d'Amato)
    WAM

    OdpowiedzUsuń
  3. A w ogole, to warto tez wyguglac "Bazhenov Basin", i poczytac publikacje USA EIA "International Energy Outlook 2016". I zobaczyc, ile energii jest na Zachodniej Syberii. I to nie Putin, ktory powinien to kontrolowac (warto sprawdzic, jak sie robi dile w Rosji - Chodorkowski, czy Jelcyn z projektem "Sakhalin 2").
    Futurologiczne gadki o demokracji... Pan futurolog wie, gdzie sa konfitury, politycy tez.
    WAM

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyłowiłem ten wywiad z G. Friedmanem wczoraj, jednakowoż niedorzeczność jego koncepcji ,,mocarstwowości Polski w rejonie'' rozśmieszył mnie do tego stopnia, że przez ślozy nie byłem zdolen zapoznać się z całością spuścizny tuza Stratfor. Śmieszą mnie bowiem zaklinania rzeczywistości dające ułudę rozgniatania orzechów włoskich między półdupkami. A, kiedy wąż na kolorowo dymy puszcza-konam ,,ze śmichu''. Nawet w primaaprilis.
    Skręcało mnie, gdy sobie uświadomiłem, że miałby tę potęgę Polski osiągnąć AN-dron z geriatrycznymi hufcami toruńskimi wiedzionymi przez NMP częstochowską i Chrystusa króla...Litości. Skręcały skojarzenia;
    Friedman? Czyżby Stefan? Turecki? Chyba nie woźny od O. Lipińskiej. Polska mocarstwem? Kołtuństwa. Itp. To wszystko kojarzyło mi się z kabaretem albo inną operetkowością.
    Kiedy mi minęły śmichy-chichy zastanowiłem się, co pobratymiec Sorosa chce zaciemnić dymem kadzidlanym. Przyczółek Kongresu Żydów (piaty w Europie) nad Wisłą? Politykę apartheidu Izraela z nieodwołalnym kolonizowaniem ziem Palestyńczyków (osiedla na Zachodnim Brzegu, w Autonomii Palestyńskiej, w Jerozolimie)? Czy arogancję ,,narodu wybranego'' przejadająca się amerykanom...Prowokacje spod znaku fałszywej flagi dokonywane przez Żydów a przypisywane gojom...Narzucanie wszystkim kulturom ,,religii halokaustu...''

    Życiowe doświadczenie podpowiada, by klepania po plecach z kadzeniem w oczy nie przyjmować bezkrytycznie. Bo to nie tylko grzech zadufania, ale przede wszystkim puszczanie nas w kanał. Obyśmy wyczaili jak najszybciej w jakim celu ktoś to czyni. Zanim będzie nas to kosztować zbyt wiele.
    Scyzoryk

    OdpowiedzUsuń

Jak opublikować komentarz?

Jeśli nie masz KONTA GOOGLE, to można wybrać:

- NAZWA /ADRES URL - w okienku NAZWA wpisać nick i w okienku ADRES wkopiować adres swojego bloga.

- ANONIMOWY - w tej opcji proszę podpisać się w komentarzu.