I do czego to doszło?Ja lewicowiec muszę bronić prawicowego
prezydenta przed atakami polityków Platformy i oczywiście
"niezależnych" mediów mówiących i piszących po Polsku,
ale będących własnością zagranicznych koncernów.
Politycy Platformy krytykujący zachowanie polityków PiS
w stosunku do prezydenta Komorowskiego w obecnej chwili
postępują identycznie.Duda nie jest naszym prezydentem,
kto stoi za Dudą pyta,dziennikarka Olejnik,Millera.
Nadziała się na piękną kontrę w jego wykonaniu -NARÓD.
Komuch Miller potrafi uszanować wole narodu,potrafi pogratulować
Matce zwycięzcy w wyborach i uszanować wolę większości.
A ci marni propagandziści PO nie potrafią.
Prezydent Duda nie jest moim wyborem ale czy mnie lub wszystkim
innym to się podoba czy też nie jest prezydentem Polski.
I jeżeli już nie jego to przynajmniej Urząd który piastuje należy szanować.
Echa jego podróży do Londynu i wypowiedzianych tam słów,są różnie
interpretowane.Niektórzy nawet nie wiedza w jakim kontekście zostały
wypowiedziane a krytykują tylko dlatego że, nie lubią "pisiora" Dudy.
Polecam im aby odszukali wypowiedzi Dudy i spróbowali na ich podstawie
wyrobić sobie własna a nie medialna opinię o tym wydarzeniu.
Przy okazji poszukiwań niech skonfrontują wypowiedź Dudy z wypowiedzią
Tuska wygłoszona w czasie jego wizyty w Londynie i spotkania z emigrantami.
Ich sens jest identyczny .
A to interesujące fragmenty:
- Dobrze wiem, że ci którzy zarabiają w Londynie pięć razy więcej niż w Polsce, nie wrócą tylko dlatego, że jakiś polityk przyjedzie i powie "wracajcie" - mówił do polskich emigrantów ówczesny przewodniczący PO. - Ośmieszyłbym się, gdybym mówił dziś w Londynie: "Słuchajcie, wracajcie". Bo co? Dam im równie dobrze płatną pracę jak w Londynie? Nie dam - stwierdził TUSK
===========================================================
- Mówiłem wtedy / w kampanii prezydenckiej/, że chciałbym, żebyście Państwo mogli wrócić do Polski - przypomniał prezydent. - Widzimy w Polsce postępujące rozwarstwienie społeczne, zanika wytwarzająca się po 1989 roku klasa średnia, ludzie ubożeją. To jest proces, który musi być zatrzymany, a nawet odwrócony. Dzisiaj nie powiem: pakuj się, wracaj do Polski bo wtedy ktoś mi zarzuci: ten człowiek mnie oszukał - powiedział DUDA
=========================================================================
=========================================================================
Cudze błędy łatwo nam jest krytykować własne zapominamy albo nie chcemy
o nich pamiętać.
Słynąca z obiektywizmu M.Olejnik zamieściła wpis okraszony zdjęciem
Breivika,to ten facet co zastrzelił kilkadziesiąt osób, z twarzą Dudy.
Premier Kopacz dołączyła do grona krytyków mówiąc m.in.o tym że,
wypowiedź prezydenta odstrasza ewentualnych inwestorów.
Kolejny raz premier Kopacz nie wie co mówi.Inwestorzy nie słuchają tego
co mówi prezydent,premier ale sprawdzają warunki i opłacalność inwestowania
w danym państwie.Gdyby w Polsce pod rządami PO były dobre to nie
wybraliby Słowacji na miejsce produkcji Jaguara,pani premier.
Nic nie stoi na przeszkodzie aby pani premier Kopacz w ramach kampanii
wyborczej wybrała się do Londynu,spotkała się z emigrantami i przedstawiła
swoje racje oraz wyprostowała kłamstwa prezydenta,namawiała do powrotu
zakładania biznesu w Polsce,rodzenia tu a nie tam dzieci,pracy,płacy itd.
Chciałbym obejrzeć reakcję emigrantów na wystąpienie premier Kopacz.
Śmiało p,premier ,Pani się nie boi a kilkadziesiąt a nawet kilkaset tysięcy
głosów na PO może odmienić sytuacje w tej partii.
http://www.liiil.pl/promujnotke
Ich sens jest identyczny.
OdpowiedzUsuńNaprawdę? Wypowiedź Tuska jest wypowiedzią polityka. Duda, nie dość, że skłamał (Widzimy w Polsce postępujące rozwarstwienie społeczne, zanika wytwarzająca się po 1989 roku klasa średnia, ludzie ubożeją) to robi to w celu kalania własnego gniazda bo nie PiS ma w nim władzę.
Cpols
Dla mnie tak,ale wszystko zależy od tego czyj zwolennik
OdpowiedzUsuńinterpretuje te wypowiedzi.A mnie raczej do zwolenników
szeroko pojętej prawicy zaliczyć nie można.
A może by tak warto, zanim zaatakuje się 'żurnalistów" wpierw należało zapoznać sie z obiektywnymi jednak wypowiedziami bądź co nie bądź dyplomaty co to w dyplomacji zęby zjadł
OdpowiedzUsuńNo to sobie powiedzmy szczera prawdę "o sukcesie wizyty"
"Prezydenta RP Andrzeja Dudę przyjął w Londynie książę Edward, czyli trzecia osoba w precedencji na dworze św. Jakuba. W hierarchii ważności w kraju nawet nie dziesiąta. Stoi dwa stopnie niżej, niż głowa państwa, czyli Oficjalny Gość. Królowa Elżbieta II widać nie miała czasu. Jak to się dzieje, że podczas oficjalnej wizyty państwowej, która ma wskazywać priorytety polskiej polityki zagranicznej, królowa nie przyjmuje prezydenta RP w rocznicę Bitwy o Anglię?
Królowa czyni to, co sugeruje i doradza (czytaj: poleca) rząd Jej Królewskiej Mości. Gdyby premier Cameron zasugerował, żeby monarchini pofatygowała się osobiście powitać męża stanu z Polski, byłoby się to stało. Ale widać rząd Camerona uważa, że wyznaczenie protokolarnego miejsca prezydentowi Dudzie w szeregu głów państw trzeciorzędnych gościowi nie ubliża. I dlatego ośmieszył delegację z Polski raz jeszcze przyjmując prezydenta RP w rezydencji prywatnej. Protokoły wszędzie w świecie stanowią, że prezydent jest ważniejszy od premiera, że szefa rządu przyjmuje szef państwa a nie na odwrót.
Zamawia się na wizytę apartament prezydencki w hotelu odpowiedniej rangi i tam przyjmuje premiera lub zaprasza się go do rezydencji ambasadora.
Gdyby panowie znali się dobrze i od dawna, można by zaaranżować spotkanie gdziekolwiek, choćby w pubie. Ale to była wizyta dla prezydenta Dudy priorytetowa. Uchybienia – trudno powiedzieć na ile celowe, na ile złośliwe – biją w ekspertów prezydenta, to jest profesora Krzysztofa Szczerskiego.
Prezydent Duda spotkał się z młodymi Polakami, którzy pracują w Anglii Wygłosił coś, co gdyby napisano na papierze, trzeba by uznać za dokument typu non-paper.(Nie-dokument).
Powiedział im, że kilka miesięcy temu powiedział im, jaki jest ich kraj. A oni to wiedzą lepiej od Niego, albowiem wyjechali. Niekoniecznie emigrując. Mają prawo mieszkać w Unii gdzie chcą i pracować gdzie lepiej płacą.
Woleliby dowiedzieć się, co załatwił z Cameronem, żeby premier Anglii nie wytykał ich palcem przy okazji zasiłków. I przede wszystkim byliby zadowoleni, gdyby wcześniej rozmawiał z królową, bo to się w Anglii liczy. Część splendoru spłynęłaby także na nich.
W dyplomacji obowiązuje zasada, że na terytorium drugiego kraju nie atakuje się kraju trzeciego. Na takie ataki pozwalają sobie czasem (Primakow w Indiach przeciw Polsce) politycy rosyjscy. Nie ma natomiast niepisanego prawa (a prezydent jest wykształconym i praktykującym prawnikiem), że na terytorium drugiego kraju nie atakuje się własnego kraju. Nie ma, bo nikt sobie nie umiał czegoś takiego wyobrazić.
Profesor Szczerski nazywa atak prezydenta na Polskę mówieniem prawdy. Sfetyszyzowali sobie doradcy ten termin, czy co? Posługują się subiektywnym stanem wiedzy o stanie rzeczy. Albo im się obiekt z subiektem popieprzył. Profesor oświadczył, że wszyscy oficjalni przedstawiciele Polski powinni mówić to samo. To znaczy atakować własny kraj?"
Krzysztof Mroziewicz
Obiektywne to jest czy tez atak ?
Jest rzeczą oczywista ,że jak "chce się psa uderzyć ,to kij się znajdzie".
OdpowiedzUsuńNie mam zamiaru "polec" w obronie Dudy,ale czytając opinię nie ekspertów
a emigrantów to są pozytywnie zaskoczeni prezydentem.
W czwartek 21 kwietnia 2011 królowa Elżbieta II ukończyła 85 lat.
Część jej publicznych obowiązków przeszła na jej dzieci i innych
członków rodziny królewskiej.
To powinno w pewnym stopniu tłumaczyć brak "splendoru" którzy
prawdopodobnie emigranci mają w d*pie.
Oczywiście emigranci maja prawo mieszkać tam gdzie chcą
ale wielu z nich wyjeżdża nie dlatego że chcą ale dlatego ,że muszą.
Rozumiem zasady dyplomacji która generalnie polega na wzajemnym
oszukiwaniu się partnerów.Działania właśnie W.Brytanii na początku
II WŚ są tego przykładem.
Osobiście mnie ,mówienie prawdy nie przeszkadza bo prawda czasami
boli i trzeba się z tym pogodzić,albo kłamać.Każdy ma wybór.
Zdanie Mroziewicza w tym temacie nie jest ani obiektywne ani
nie jest atakiem.Jest jego osobistą opinia z która jedni się zgadzają
a drudzy nie.
W dyplomacji międzynarodowej jest tak, że spotyka się głowa państwa, z głową państwa. Premier z premierem... i.t.d. Dopiero później, w zależności od kompetencji owych organów, spotykają się osoby, choć nie kompatybilne co do zajmowanego stanowiska, ale o uprawnieniach na tyle zbieżnych, by mogły coś uzgodnić merytorycznie, Reszta to jedynie kurtuazja.
UsuńZgodnie z hierarchią organów państwowych w Wielkiej Brytanii, to królowa przyjmuje inne głowy państw (prezydentów, kanclerza, i.t.p.). Nie prowadzi jednak ona rozmów merytorycznych (nie ma do tego kompetencji), od tego ma premiera swojego rządu Nie nasze zaś zasady, ale właśnie brytyjskie, stanowią, że w przypadku nieobecności, lub niedyspozycji królowej, zastępuje ja następca tronu. Następca, a nie n.p. piąty w kolejności pretendent.
Prawda jest taka, że nowiutka kancelaria naszego nowego Prezydenta, to "wielepy" i zawalili na całej linii. To ich (nie dyplomatów odwiedzanego państwa) zadaniem jest odpowiednio ustalić wszystkie szczegóły wizyty zagranicznej. Jak trzeba to dostosowując odpowiednio jej termin. Niestety doradcy pana Prezydenta Dudy nawet podstaw zasad dyplomacji nie znają. Choćby takich, że Prezydent winien się w pierwszej kolejności spotkać z Premierem własnego państwa, Nawet jak tej osoby, czy jej ugrupowania politycznego, bardzo nie lubi. Nawet gdyby do wyborów i dymisji rządu, było tylko kilka dni.
No cóż, pozostaje mieć nadzieję, że Prezydent zmusi swoich zaufanych doradców, aby się jak najszybciej douczyli. On też powinien uświadomić sobie, co wypada, co nie. Także w zakresie tego, czego nie wypada mu za granicą mówić i jakich tematów nie należy tam poruszać. Nawet jak się mówi do Polonii i na terenie naszej ambasady. Nie jest już bowiem panem Andrzejem Dudą, lecz Prezydentem RP.
Pomyślności.
Co tu się można zgadzać lub nie z Mroziewiczem.Jeśli on pisze o zasadach postępowania w dyplomacji.zasadach obowiązujących od lat i to"obie strony"
Usuńcały ten "czas pobytu Dudy w Anglii" to nie siadł w pociąg samolot i wysiadł w w Anglii,a tam się zobaczy./jak z wizyta wujka Kazia u cioci Józi/
To cały proces dogadywania się służb dyplomatycznych,Kto gdzie kiedy z kim i o czym i jaki jest cel wizyty ect,ect
Jesli to się stronie nie podoba Lub "zachowanie" drugiej uznaje za afront to się albo nie jedzie albo nie przyjmuje.
I Mroziewicz to tłumaczy Prosto jak krowie na rowie.Jeśli pańskie doświadczenie "w dyplomacji" jest inne proszę o wyjaśnienie w czym Mroziewicz się myli lub nie jest obiektywny
Panie "gość" Wiesławie.Pan Mroziewicz nie jest aż tak
Usuńwielkim autorytetem w dyplomacji aby jego słowa były
dla mnie święte.Co prawda był dyplomatom w dawnych
koloniach angielskich ale jego krytyka jest mocno przesadzona.
Prestiż Polski nie zależy tylko pd tego kto przyjmuje naszą
delegację ale co się uda załatwi
I jeszcze jedno notka jest na inny temat niż przemyślenia
i opinie Mroziewicza wiec trzymaj się "gościu", Wieśku tematu
bo znowu się pożegnamy.
Od dawien dawna w dyplomacji istnieje niepisany zwyczaj dawania niezbyt miłym sercu partnerom
OdpowiedzUsuńdrobnych prztyczków w nos.Zwłaszcza tym którym nie można dać fangi w nos.I od tego czy zrozumieją (i poczują) gdzie jest ich miejsce w szeregu zależy czasem b.wiele.Od 25 lat robi to departament stanu USA,który ma wyćwiczone do perfekcji postępowanie w zależności od tego ile mamy zamiar wydać.Np poklepywanie po plecach,obietnice wiz czy opowieści o tym jakim to jesteśmy ważnym sojusznikiem pod warunkiem,że nie przestaniemy szczekać na Rosję.A nasi jak to "nasi",jedzą obietnice gruszek na wierzbie jak burgery z sałatką.I jak tylko uzbieramy trochę $ to wierzymy iż odwiedzi nas vice Prezydent.Poniektórzy twierdzą (zupełnie nie słusznie), że dzięki tym drobnym datkom uchronimy się przed n tym z kolei odszkodowaniom dla USraelitów.
Dlatego też trudno i darmo jest wymagać,żeby omf sojusznicy jewropejscy traktowali nas poważnie
lub z atencją.Co innego jest wierzyć co piszą podwładni z fmy Axel Springer,a dostać psztyczka w
nos.Inna sprawa iż dyplomacja brytyjska jest o lata świetlne przed nami w dziedzinie robienia partnerów w ch..Zwłaszcza o tak wyrazistej inteligencji i wyobraźni.Po prostu,tak jak mówił kiedyś mądry biskup.Szkoda czasu i atłasu.
Myślę podobnie jak Ty i nie chodzi tylko o Dudę
Usuńale generalnie o całą,polską elitę polityczna.
Maja nas generalnie w d*pie i to nie tylko Anglicy.
Sikorski w swoim "expose" mówił jakim prestiżem
cieszą się Polacy w Świecie. A Litwini likwidowali polskie szkoły.
Zmieniali stare od wieków polskie nazwiska na litewsko brzmiące.
W czasie wizyty Komorowskiego na Ukrainie,parlament gloryfikował
UPA i Banderę itd,itd.To jest prestiż jaki został po Sikorskim.
ikka13318 września 2015 13:00
OdpowiedzUsuńDzięki za wykład o dyplomacji w której nie jestem zbyt biegły.
Jako prosty człowiek,nie interesują mnie dyplomatyczne niuanse
a efekty rozmów.Sama piszesz,że królowa czy jej przedstawiciel
nie ma kompetencji ani upoważnienia do prowadzenia rozmów
dyplomatycznych. Spotkanie z królową,oprócz prestiżu nic nie wnosi.
7 lat ministrem był Sikorski i widać jaki mamy prestiż w Anglików.
Czy sadzisz,że ten afront w stosunku do Dudy jest podyktowany tylko
tym że,królowa go nie lubi i partii z której się wywodzi?
Może się mylę ale myślę ,że to inne względy powodują niechęć
Anglików do Polaków ,generalnie wszystkich.
Guzik mnie obchodzi dlaczego tak, a nie inaczej Anglicy przyjęli Prezydenta RP. Zadbanie o zachowanie stosownego protokołu należało do obowiązków naszej prezydenckiej kancelarii. Wbrew temu co się komu wydaje, to takie właśnie niuanse, świadczą o tym, jak postrzegana jest dana osoba, a w efekcie państwo, które ona reprezentuje.
UsuńSkoro jednak twierdzisz, że bardziej istotne jest meritum (co załatwiono?),niż zachowanie protokołu, to muszę Cię rozczarować. Pan Prezydent Duda, nic nie załatwił, bo zgodnie z Konstytucją RP, nie miał do niczego kompetencji. Mógł sobie jedynie wymienić poglądy, delikatnie (bardzo delikatnie) zwracając n.p. uwagę brytyjskiemu Premierowi, na niestosowność jego polityki wobec polskich imigrantów. De facto więc była to wizyta kurtuazyjna, a nie robocza (od tego są premierzy i MSZ). Tym bardziej o ścisłe zachowanie wszystkich form owej kurtuazji należało zadbać, bo o wizerunek naszego państwa chodzi.
To, że przeciwnicy polityczni, a tym bardziej hejterzy, każdą wpadkę wykorzystają, to "oczywista oczywistość" i nie ma się czym przejmować. Nad dalszym zaś działaniem, w tym także wizerunkiem, po prostu mocno popracować.
Pomyślności.
Wizerunek Dudy będziemy oceniać pod koniec kadencji,
OdpowiedzUsuńNa początku trudno coś o tym powiedzieć.
Pozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń