wtorek, 8 września 2015

SKANDAL !!!



Jak można żądać pieniędzy od człowieka który stracił pracę,nie ma gdzie mieszkać
i jest w powyborczym stresie.Naprawdę trzeba nie mieć serca.
Ten człowiek przez pięć lat ciężko pracował,zrezygnował z najprzyjemniejszej
rzeczy w życiu-polowania a nawet dla narodu ogolił wąsa.Dał społeczeństwu
możliwość wypowiedzenia się w trzech istotnych sprawach zawartych w prostych
referendalnych pytaniach,a społeczeństwo z tego nie skorzystało i jeszcze chce
zwrotu kasy,wstyd!!!
Dlatego zgadzam się wybitnym znawcą języka III Rzeszy,byłym europosłem
Protasiewiczem z tym że,winnym ,utraty 100 milionów na nieudane referendum,
jest obecny prezydent dr Andrzej Duda który nie odwołał tej niepoważnej inicjatywy.
100 milionów plus kilkanaście tysięcy za nieuzasadnione noclegi. co odkrył
detektyw Lis,to wielka suma która może stanowić podstawę do  impeachmentu .
Małą buteleczkę wina i do dzieła panie Protasiewicz.

Koniec żartów.

Podjecie decyzji o referendum to był głupi pomysł który nie tylko nie uratował
Komorowskiemu II kadencji ale wpędził w wielkie kłopoty jego partię.
Frekwencja na poziomie 7,8% jest wystarczającym argumentem aby porażkę
zarówno inicjatora,prezydenta Komorowskiego  jak i jego formacji Platformy
Oszustów oraz  Senatu  w którym większość ma PO ,nazwać klęską.
"Kto referendum wojuje,od referendum ginie" powiedział znajdujący się w dobrej
intelektualnej formie szef SLD L.Miller.
I tak się stało.Prezydent Duda to wykorzystał proponując kolejne,niepotrzebne
merytorycznie a potrzebne politycznie dla PiS referendum.Duda i jego otoczenie
byli pewni na 100%  że ,Senat na to się nie zgodzi.I właśnie o to chodziło.
Teraz będą wykorzystywać tą odmowę w kampanii wyborczej,powoływać
się na lekceważenie przez Senat 6 milionów podpisów,łamanie demokracji itd.itd.

Można z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić że, brak koordynacji
działań pomiędzy prezydentem Komorowskim a premier Kopacz spowodował
niespodziewaną wcześniej porażkę Komorowskiego i spodziewaną porażkę
wyborczą Platformy.

Wielkim przegranym jest również sprawca tego referendalnego niewypału
P.Kukiz.Wydawało się ,że zwolenników jego sztandarowego pomysłu-JOW-
zmobilizuje to referendum.Stało się inaczej.Wygląda na to że, ciężko będzie
tej formacji przekroczyć 5 % próg wyborczy.
Końcówka kampanii wyborczej zapowiada się pasjonująco.

                                     http://www.liiil.pl/promujnotke

poniedziałek, 7 września 2015

" DZICZ "



Oglądając relacje telewizyjne,zdjęcia,śmierć dziecka całą tragedię
uchodźców,wszyscy albo prawie wszyscy jesteśmy gotowi im pomóc.
Te wydarzenia,pokazywane,relacjonowane dzieją się obok nas,my jeszcze
w nich nie uczestniczymy o dlatego mamy tak dużo empatii dla tych
nieszczęśników.jednakże nasz pogląd może ulec weryfikacji gdy poznamy
ciemną stronę tej tragedii.
Przedstawiam czytelnikom relacje uczestnika zdarzenia który miał "przyjemność"
zetknąć się z uchodźcami "oko w oko" 5 września na granicy Włoch i Austrii.

"Półtorej godziny temu na granicy Włoch i Austrii na własne oczy widziałem
ogromne zastępy imigrantów.Przy całej solidarności z ludźmi znajdującymi się
w ciężkiej sytuacji życiowej muszę powiedzieć,że to co widziałem budzi grozę.
Ta potężna masa ludzi,przepraszam że to napiszę-ale to absolutna dzicz,
Wulgaryzmy,rzucanie butelkami,głośne okrzyki "chcemy do Niemiec"-czy Niemcy
to obecnie jakiś raj? Widziałem jak otoczyli samochód starszej Włoszki,wyciągnęli
ją za włosy z samochodu i chcieli tym samochodem odjechać.Autokar w którym
się znajdowałem próbowano rozhuśtać.Rzucano w nas gównem,walili w drzwi
aby kierowca otworzył,pluli na szyby.Pytam się w jakim celu?
Jak ta dzicz ma się zasymilować w Niemczech?
Czułem się przez chwilę jak na wojnie.Naprawdę tym ludziom współczuję,
ale gdyby dotarli do Polski nie sadzę aby otrzymali od nas jakieś zrozumienie.
Staliśmy trzy godziny na granicy przez która ostatecznie nie przejechaliśmy.
Cała grupa została przetransportowana z powrotem do Włoch.
Autokar jest zmasakrowany,pomazany fekaliami,porysowany,wybite szyby.
I to ma być pomysł na demografię? Te wielkie potężne zastępy dzikusów.
Wśród nich właściwie nie było kobiet,nie było dzieci - w przeważającej większości
byli to młodzi,agresywni mężczyźni.Jeszcze wczoraj czytając newsy na wszystkich
stronach internetowych podświadomie litowałem się, martwiłem się ich losem
a dzisiaj po tym co zobaczyłem zwyczajnie się boję a zarazem cieszę że nie
wybierają naszej ojczyzny jako celu swej podróży.My Polacy nie jesteśmy gotowi
na przyjęcie tych ludzi-ani kulturowo ani finansowo.Nie wiem czy ktokolwiek
jest gotowy.
Do UE kroczy patologia jakiej dotychczas nie mieliśmy okazji nigdy oglądać.
I wybaczcie jeżeli kogokolwiek obraziłem swoim wpisem.Dodam jeszcze.że
podjechały auta z pomocą humanitarną przede wszystkim jedzeniem i wodą a oni
te auta zwyczajnie przewracali.Z megafonów Austriacy nadawali komunikat że jest
zgoda by przeszli przez granicę-chcieli ich rejestrować i puścić dalej-ale oni tych
komunikatów nie rozumieli. Nic nie rozumieli.
I to było  w tym wszystkim największym horrorem.
Na tych kilka tysięcy osób nikt nie rozumiał po włosku,ani po angielsku,
ani po niemiecku,ani po rosyjsku ani po hiszpańsku.Liczyło się prawo pięści.
Walczyli o zgodę na przejście dalej i tą zgodę mieli ale nie rozumieli że ja mają!
W autokarze grupy francuskiej pootwierali luki bagażowe,wszystko co znajdowało
się w środku w ciągu krótkiej chwili zostało rozkradzione,część rzeczy leżała
na ziemi. Jeszcze nigdy w swoim krótkim życiu nie miałem okazji oglądać
podobnych scen i mam poczucie że to dopiero początek.
Na koniec dodam że warto pomagać ale nie za wszelką cenę.

Napisał na swoim profilu: facebook.com/kamil.bulonis?fref=nf

                                  http://www.liiil.pl/promujnotke


niedziela, 6 września 2015

MARIONETKI


premier Ewa Kopacz
"Żelazna Dama,matka Polka.herod baba,fajna kobitka"czy marionetka Kamińskiego.
Wybór należy do Ciebie Czytelniku.Ja obstawiam marionetkę Kamińskiego.



- Żądny władzy, ukrywający się w cieniu człowiek i lalkarz pociągający za sznurki swoich marionetek - tak Ewa Kopacz mówiła w środę o Jarosławie Kaczyńskim. Szefowa rządu zaskoczyła wszystkich, ale trudno mówić, by było to zaskoczenie pozytywne. - To nie była Kopacz jaką znamy. Ktoś ją niestety wstawił w obce buty. Miała sprawiać wrażenie silnej, a była niewiarygodna i arogancka - mówi WP specjalista ds. wizerunku Zbigniew Lazar. - Donald Tusk nigdy by nie wygłosił takiej przemowy - dodaje dr Łukasz Młyńczyk z Uniwersytetu Zielonogórskiego.
Podczas prezentacji Ludwika Dorna i Grzegorza Napieralskiego jako kandydatów Platformy Obywatelskiej w nadchodzących wyborach parlamentarnych, zaatakowała też Antoniego Macierewicza i ojca Tadeusza Rydzyka. - Panie pośle Macierewicz, niech się pan zmieni, niech pan przestanie poruszać się w oparach absurdu. Ojcze dyrektorze, niech ojciec się zmieni, niech zacznie głosić ewangelię o miłości bliźniego - apelowała premier. - Panie prezesie Kaczyński, niech pan się zmieni, niech pan zacznie uśmiechać się do ludzi, niech pan ich polubi wreszcie - dodała. 

Ewie Kopacz brak konsekwencji?

- Nie wiem, czyim głosem mówiła wczoraj Ewa Kopacz, ale raczej nie swoim. Po raz kolejny dokonała dziwnej wolty. Zaskakujące było nie tylko co, ale też jak, mówiła. Dziwny był język, słownictwo, a nawet ton głosu - wylicza w rozmowie z Wirtualną Polską specjalista ds. wizerunku Zbigniew Lazar. - Rzuca nią od ściany do ściany. Wyraźnie miota się między byciem, jak sama mówiła, "fajną kobitką", a żelazną damą - mówi Lazar. - Nie jest sobą. A we wszelkich wystąpieniach publicznych nie ma nic gorszego, niż udawanie kogoś, kim się nie jest. Pani premier chciała modulować swój głos. Wydawało jej się, że będzie brzmiała ostrzej. Zawsze w takich sytuacjach głos zaczyna jej się łamać, traci naturalną płynność. Wygląda to karykaturalnie. Kobiety-przywódczynie na całym świecie nawet najdobitniejsze przekazy wygłaszają swoim własnym głosem - wyjaśnia Lazar i zwraca uwagę, że kolejny raz Ewa Kopacz jest niekonsekwentna.

- Konsekwencja to słowo klucz. Gdyby od początku kampanii pani premier była tylko ostra, twarda, nawet czasem agresywna, to w porządku. A dziś już ludzie nie wiedzą, czy Ewa Kopacz to matka Polka, czy herod-baba. Raz rozpromieniona zagląda do talerza w pociągu, a za chwilę rzuca gromy - tłumaczy Zbigniew Lazar i dodaje, że Polacy są zmęczeni agresją wśród polityków. - Jak można jednego dnia mówić o wyciąganiu ręki do zgody, nawoływać do zakończenia mowy nienawiści, a następnego ją tworzyć? A jutro wskoczy do kolejnego pociągu i znów będzie miłą Ewą. To wszystko się nie składa, to niszczy język debaty publicznej, dobre obyczaje - strofuje Lazar.

- Rozdygotanie widać u pani premier nie tylko w gestach, ale i czynach. Bo jak można straszyć PiS-em i na tym samym oddechu wychwalać byłego wicepremiera w rządzie Jarosława Kaczyńskiego? - wytyka Lazar i zwraca uwagę, że słuchając premier, miał wrażenie, że to już gdzieś było. - Ktoś chce powtarzać z Ewą Kopacz te same triki, które działały 10 lat temu. Zapomina się, że Ewa Kopacz to Ewa Kopacz. Ktoś z otoczenia pani premier próbuje ją wtłoczyć w to, co zadziałało w innym wypadku, z inną osobą i w innych czasach. Nie wiem czy z lenistwa, wygody czy braku pomysłu. Nawet przychylni jej komentatorzy rwą włosy z głosy i pytają: co pani robi, pani premier? - uważa
Zbigniew Lazar.

To były słowa byłego polityka PiS?

Prawdopodobnego autora wczorajszego przemówienia Ewy Kopacz wskazuje w rozmowie z WP drŁukasz Młyńczyk, politolog z Uniwersytetu Zielonogórskiego. - W tym kuriozalnym przemówieniu słychać było polityka niekoniecznie z pierwszych szeregów. Trop w kierunku ministra Michała Kamińskiego nie jest do końca fałszywy. Te odniesienia wprost do panów Kaczyńskiego i Macierewicza, to w pewnym sensie powtórzenie tez, które były polityk PiS  formułował i w swojej książce i w mediach.
 To są słowa emisariusza, który poczuł się przez nich dotknięty, a teraz swoje żale wyraził na piśmie i przekazał swojej przełożonej. A o tym, że nie są to ani słowa, ani myśli Ewy Kopacz, może też świadczyć fakt, że swoje wystąpienie odczytała z kartki - zauważa ekspert.

Dr Młyńczyk wytyka także wpadki w samej treści przemówienia. - Oto wywodząca się z rządzącej od 8 lat partii premier jako polityczne zło wskazuje dwóch polityków opozycji. Przecież ani Jarosław Kaczyński, ani Antoni Macierewicz w sensie wykonawczym nie sprawują żadnych funkcji w państwie od dwóch kadencji. To trochę przypominało "Seksmisję" i słynne zawołanie "weź pigułkę". Żeby przypadkiem nikt nie zapomniał, że mamy do czynienia z ludźmi szalonymi. Ewa Kopacz próbowała potrzymać taki prosty antagonizm, że cała przestrzeń poza PO jest mistyfikacją zarządzaną przez lalkarza, na którym wszystko się zaczyna i kończy. I nie możemy go dopuścić do władzy. Kogo chciała przekonać pani premier? Tych, którzy już są przekonani do PO? To mija się z celem i może skutkować wzrostem popularności PiS - zauważa Młyńczyk. Przypomina przy tym, że premier w swoim przemówieniu z nazwiska wymieniła tej ojca Tadeusza Rydzyka. - A to przecież polityczny cywil. Wskazanie tych konkretnych nazwisk w tej sytuacji politycznej przypomina gomułkowszczyznę w czystej formie. Nie wydaje mi się, żeby Platforma Obywatelska do takich wzorców musiała się odwoływać - ocenia politolog.

"Ewie Kopacz ktoś podsunął kartkę i wyszło jak wyszło"

- Jedyny przekaz tego skrajnie infantylnego i nieeleganckiego przemówienia był następujący: "my nie chcemy oddać władzy". Jestem pewien, że tego typu słów nigdy nie użyłby Donald Tusk. Był ponad budowanie politycznego przekazu tylko na emocjach. Widział politykę inaczej, jako coś bardziej odpowiedzialnego niż sprowadzenie jej do poziomu inwektyw. Jemu można było wskazać czy doradzić pewne formy zachowania, ale nie treści. A Ewie Kopacz ktoś podsunął kartkę i wyszło jak wyszło - ocenia rozmówca Wirtualnej Polski.

- Mamy dziś do czynienia z totalną i nagłą zmianą wizerunku Ewy Kopacz w porównaniu z tym, jak zaczynała jako premier. I śmiem twierdzić, że z każdym dniem ten wizerunek jest coraz bardziej reżyserowany. Nie wiem czy jest jakiś lalkarz, który zarządza Ewą Kopacz. A może tych głosów doradczych jest kilka i pani premier wybiera sobie ten, który jest akurat najbliżej. Być może dlatego jej wizerunek jest aż tak niespójny. Pani premier powinna zdecydowanie bardziej słuchać samej siebie. Przecież patrzymy na nią nie od dziś. I wiemy, że nie jest taka, jaką widzieliśmy ją wczoraj - podsumowuje dr Łukasz Młyńczyk. 

Aktualizacja:

Mariusz Szymczuk

                                                 http://www.liiil.pl/promujnotke