Sajgon prezesa Rzeplińskiego.
Schetyna się ocknął, a Petru jak zwykle ucieszył
Mnożą się oznaki, że prezes Trybunału Konstytucyjnego jest bliski politycznego
samobójstwa ze szczególnym okrucieństwem.Ostatnio bawił w Waszyngtonie,
gdzie spotkał pewną wietnamską sędzię. Wedle jego relacji sędzia wyżaliła mu się
w togę, że dla niej „Polska była jak latarnia morska, a teraz gaśnie”.
Rzepliński, gdyby był dżentelmenem, powinien pocieszyć egzotyczną koleżankę
polskim aforyzmem, że nie ma czego żałować, bo pod latarnią zawsze najciemniej.
Ciekawe, co by nam opowiedział Rzepliński, gdyby spotkał tego węgierskiego
sędziego, który sprzeciwił się opinii Komisji Weneckiej. No, ale on już ma takie
pieskie szczęście, że spotyka tylko takich sędziów, którzy mają identyczne poglądy
jak on sam.
Wszystko wskazuje jednak na to, że będzie się musiał przyzwyczaić do spotykania
dziwadeł, którzy się z nim nie zgadzają.
Na pierwszy ogień pójdzie dzisiaj wiceprzewodniczący KE Timmermans, który
po spotkaniu z premier Szydło oznajmił, że „wesprze wszystkie strony konfliktu”.
To by znaczyło, że może delikatnie zwrócić uwagę prezesowi TK, żeby przestał
się wygłupiać i udawać Dziewicę Orleańską, bo nie posiada warunków
zewnętrznych, a dziewictwo polityczne już dawno stracił z Platformą.
Kwestia zażegnania sporu wydaje się być bliska, skoro nawet Gazeta Wyborcza
straciła rezon i tylko bez składu mamrocze coś o marginalizacji. Gorzej znacznie
prezentuje się sprawa naszej „totalnej opozycji” w wykonaniu Schetyny i Petru,
którzy w przypadku ugody będą chyba na gwałt potrzebować pomocy psychologa,
a może nawet psychoterapii.
Bo o czym te niebożątka będą teraz mówić, skoro polskiej demokracji już nie będzie
potrzebny ratunek z ich strony?
Timmermans bowiem zgodził się z premier Szydło, że sprawa TK to wewnętrzny
problem Polski, który tylko w Polsce może być rozwiązany. Zatem dał troszkę
do zrozumienia, żeby obaj obrońcy demokracji spod znaku aferałów i banksterów
już nie przyjeżdżali do Brukseli, bo są poważniejsze sprawy niż wysłuchiwanie
ich donosów. Najzabawniejszy jest komentarz Schetyny, który ocknął się nagle
i zadeklarował, że PO „chce sformować grupę, która będzie pracowała
nad rozwiązaniem sporu”. W tym kontekście ciekawe jest, nad czym Schetyna
i jego aferałowie pracowali do tej pory? Najpewniej dolewali benzyny do ognia.
To wszystko jednak nie jest zabawne dla prezesa Rzeplińskiego, który musi teraz
mieć prawdziwy chaos w głowie. Sypią mu się niezłomne sojusze, sojusznicy
się łamią, czerscy sponsorzy piszą dziwne rzeczy. Nie wiemy do końca,
czym się to skończy, Timmermansowi wierzyć za bardzo nie można, bo już nie raz
zbiesił się przeciwko Polsce. Jednak Sajgon, jaki nastąpił w chytrych planach
prezesa Rzeplińskiego nie wróży dobrze obrońcom konstytucji spod jego znaku.
Znamienne, że spotkanie opozycji w sprawie TK zakończyło się niemal natychmiast
po zakończeniu spotkania premier Szydło z Timmermansem.
No, bo o czym niby mieli rozmawiać Schetyna z Petru, skoro decyzje zapadły
gdzie indziej…
autor: Stanisław Januszewski
Dawniej zagoniony wielkomiejski mieszczanin, dzisiaj spokojny emeryt
z pod wejherowskiej wsi. Trochę rozdarty pomiędzy ściśle ścisłym wykształceniem
a mniej ścisłymi aspiracjami.
http://www.liiil.pl/promujnotke