Jestem pełen podziwu i uznania dla determinacji Donalda Tuska od lat walczącego o normalną, demokratyczną Polskę z koalicją zła, ciemnogrodu, nacjonalizmu reprezentowaną przez braci Kaczyńskich. Ile wyrzeczeń, poświęcenia dla dobra Polski musiał dokonać w swoim życiu aby wyjść zwycięsko z walki z ciemnogrodem .Ponieważ jest to polityk skromny, pozwolą czytelnicy, że przypomnę kilka istotnych wydarzeń z życia, tego niewątpliwie wielkiego męża stanu poświęcającego się dla ratowania Ojczyzny.
Początek XXI wieku to jeszcze okres w którym kościół katolicki miał spory wpływ na polska politykę. Swój powrót na łono kościoła nasz bohater rozpoczął od ślubu kościelnego, niektórzy zawistni przeciwnicy uważają, że zrobił to aby zostać premierem a może prezydentem, bo był to rok 2005 - rok wyborów. Sakramentu małżeństwa parze młodych udzielił sam arcybiskup Gocłowski w Katedrze Oliwskiej. Poparcie kościoła zwiększało szansę na elekcje. Niestety, jeszcze wtedy się nie udało.
Trwanie w wierze, publikacja ołtarzyka w domu państwa Tusków 2007 r. przyniosła efekt. Platforma wygrała wybory a Donald Tusk został premierem prawie przez 2 kadencje a następnie prezydentem Europy. Czy już wtedy jego poglądy na stosunki pomiędzy Państwem a Kościołem w Polsce uległy zmianie, wie on sam.
Kościół z roku na rok tracił i traci nadal swoje znaczenie przez liczne afery, nie tylko obyczajowe, jakich dopuszczają się funkcjonariusze kościoła. Jego wpływ na politykę, wpływ na wybory tej czy innej opcji politycznej jest mało znaczący. Dlatego mój bohater, oczywiście dla dobra kraju dokonuje rewizji swoich poglądów np.na temat krzyża w przestrzeni publicznej. Jeszcze w grudniu 2013 roku mówił, że "Krzyż w Sejmie mi nie przeszkadza...W spór o krzyż angażują się politycy, którzy na żaden inny temat nie mają nic sensownego do powiedzenia". W 2021 roku Tusk oświadczył że, "miejsca publiczne, takie jak Sejm czy szkoła, powinny być wolne od symboliki religijnej.
"Nie ma innej drogi ,niż jednoznaczne, natychmiast po wygranych wyborach, przeprowadzenie procesu oddzielenia Kościoła od państwa, ze wszystkimi tego skutkami" mówi Tusk.
Kandydat na premiera radykalnie zmienia również, swoje dotychczas konserwatywne poglądy na kwestie obyczajowej. Aborcja na żądanie, związki jednopłciowe i inne postulaty Lewicy wygłasza jakby sam był ich pomysłodawcą. Czy czyni to z takim samym przekonaniem jak czynił to biorąc ślub kościelny?
Czy znając Donalda Tuska można uwierzyć, że jego kolejna przemiana nie wynika z wyrachowania i chęci osiągnięcia osobistych korzyści czyli stanowiska premiera a jest jedynie troską o społeczeństwo zniewolone przez obecnie rządzących. Tak tylko pytam.