Można zrozumieć zdenerwowanie prezydenta Ukrainy. Trwa tam wojna, miasta są bombardowane, giną ludzie a Niemcy nie są zbyt chętni w udzielaniu pomocy. Należy również, przynajmniej starać się zrozumieć powściągliwe stanowisko nowego rządu RFN. Poprzednicy, z kanclerz Merkel na czele doprowadzili do totalnego uzależnienia Niemiec, szczególnie od rosyjskiego gazu. Mając to na uwadze, dbający o interes własnego społeczeństwa, niemieckie władze muszą lawirować pomiędzy Rosją a Ukrainą. Zapewne współczują Ukraińcom ale nie chcą, poprzez ewentualne wstrzymanie dostaw gazu przez Rosjan, doprowadzić do ruiny własnej gospodarki i narazić własne społeczeństwo na obniżenie stopy życiowej.
Niezależnie jak skończy się ten konflikt, Niemcy nadal będą potęgą gospodarczą i nadal będą mieli ogromne wpływy w Unii Europejskiej. Zadzieranie z takim partnerem raczej nie służy Ukrainie, dlatego zlekceważenie prezydenta Niemiec przez prezydenta Ukrainy uważam za duży błąd. Niezależnie od poprzedniej działalności Steinmeiera jako ministra spraw zagranicznych współpracującego z Rosją, kto nie współpracował z Putinem oprócz polskiego rządu, obecna sytuacja uległa radykalnej zmianie o czym powiedział sam prezydent Steienmeier przyznając się publicznie do popełnionych błędów.
"Jest to bezprecedensowy afront dyplomatyczny" - komentuje Stuttgarter Zeitung.
Przewodnicząca Komisji Europejskiej wręczyła prezydentowi Ukrainy dokumenty do wypełnienia dotyczące uznania Ukrainy jako państwa kandydującego do UE. Duży wpływ na akceptację tej decyzji będą miały Niemcy. Przypomnę tylko, że Turcja wniosek o członkostwo w UE złożyła 14 kwietnia 1987 .Do dziś nie zaakceptowano jej wniosku.
Należy jedynie mieć nadzieję, że afront prezydenta Ukrainy w stosunku do głowy państwa niemieckiego nie będzie decydował o długiej drodze ukraińskiego wniosku.
Przewodnicząca KE Von der Leyen to między innymi, była minister obrony w rządzie kanclerz Merkel. Czy zachowa bezstronność w rozpatrywaniu wniosku Ukrainy? Zobaczymy.
http://www.liiil.pl/promujnotke