zapoznają się z odmienną oceną wydarzeń jakie na co dzień serwują
nam polskojęzyczne, prorządowe media.
Polecam tekst autorstwa P.Gadzinowskiego.
| Gadzinowski: Polska Partia Wojny |
| Ludzie i polityka - Gadzinowski |
Nasz kraj nie jest mocarstwem. Nie mamy wystarczającego terytorium, potencjału gospodarczego, tradycji kolonialnych, armii i flot, aby bić się o jakieś nasze „Falklandy”.
Ale jest sfera, gdzie uważamy się za siłaczy. Potęgę światową. Sfera polityki historycznej. I na tym polu właśnie zbroimy się do wojny.
Dlatego tym razem nie będzie to mała, lokalna wojna. Nie ruszymy na Czeską Republikę czy niedaleką Litwę. Choć ta ostatnia wiele nagrabiła sobie u prawdziwych, polskich patriotów. Sztab formującej się właśnie nowej Polskiej Partii Wojny uderzy niezwykle ambitnie. W samo centrum Imperium Historycznego Zła.
Warszawa ruszy na Moskwę.
Jaka jest aktualna polityka Moskwy - każdy widzi. Warszawa, pomimo gromkich gestów przyjaźni, niewiele może rządzącym Ukrainą pomóc. Nie mamy potencjału militarnego, który przestraszyłby rządzących Rosją. Nie mamy potencjału gospodarczego, zdolnego do zdołowania rosyjskiej gospodarki. Nie mamy tak atrakcyjnej kultury, religii, stylu życia, żeby spolonizować Ruskich. I dlatego powinniśmy siedzieć cicho, nie wsadzać palców między drzwi… Gdyby nie obecne w naszym kraju zasoby. Gadających głów.
W Polsce mamy nieprzebrane zasoby GGP. Gadających Głów Politycznych. Zdolnych do wypowiadania się na każdy temat, o każdej porze dnia, przez czas nieograniczony. W każdym medium, w tym elektronicznym. I te zasoby ludzkie, to polityczne pospolite ruszenie chce wezwać na wojnę z Moskwą pan prezydent Bronisław Komorowski.
Aby nie tracić czasu, sił i środków na niehonorową wojnę hybrydową, partyzantkę małą, niegodną polskich wojowników, hetman prezydent Komorowski otwarcie rzucił wrogom rękawicę. Po rycersku. I wyznaczył od razu pole i termin wielkiej bitwy. O historyczną pamięć, o hegemonię „historycznej narracji”.
Sztab pana prezydenta Komorowskiego dobrze wie, że zły Putin zechce 9 maja 2015 roku, przy okazji okrągłej rocznicy zakończenia drugiej światowej wojny, uroczyście odtrąbić, po raz kolejny zresztą, wielkie zwycięstwo niezwyciężonej Armii Czerwonej. Wielkiej wyzwolicielki Europu i reszty świata od zbrodniczego, niemieckiego nazizmu, japońskiego militaryzmu i ich sojuszników.
Dlatego prezydenccy mistrzowie wojny o pamięć historyczną postanowili zrobić manewr wyprzedzający. Zrobić uroczystą, rocznicową fetę dzień wcześniej. W Polsce, na Westerplatte, albo w innym miejscu.
Po to, by głowy państw przyleciały do Polski, a nie do Moskwy. Po to, byśmy mogli ogłosić „Urbi et orbi”, że wszystko co najważniejsze znowu zaczęło się w Polsce i skończyło też. Byśmy przykryli polską historyczną narracją ruską narrację.
By świat wreszcie dowiedział się, i współczuł nam wielce, że ta niezwyciężona Armia Czerwona nie tylko nas i naszą Europę wyzwalała, ale też zniewalała. Tak jak teraz zniewala Ukrainę.
Dlatego bitwę im wydamy, bitwę o pamięć historyczną. Bitwę na Westerplatte, gdzie tym razem przylecą nie tylko te francuskie, brytyjskie swołocze, którym nie chciało się we wrześniu 1939 roku umierać za nasz Gdańsk, ale przylecą tęż Niemcy, którzy na nas wtedy napadli, żeby zademonstrować solidarność z nami, choć wtedy szli rączka w rączkę ze zdradzieckimi Sowietami. Przylecą Czesi, na których w 1938 roku napadliśmy, razem z Niemcami i Węgrami, przylecą Słowacy, którzy napadli na nas w 1939 roku razem z Niemcami i Sowietami, i Węgrzy z którymi tłumiliśmy w 1939 roku ukraińskich niepodległościowców na Słowacji, przylecą Ukraińcy, których kolonizowaliśmy, i Litwini, którym zdradziecko Wilno zabraliśmy, którzy przez całe międzywojnie nas nienawidzili. Aby pokazać, że teraz wszyscy jesteśmy przeciwko putinowskiej narracji historycznej.
Nie wiadomo czy przylecą Chińczycy, też wtedy nasi sojusznicy, którzy uważają, że II wojna światowa zaczęła się od agresji Japonii na Chiny w 1937 roku, a skończyła upadkiem Japonii 2 września 1945 roku. W efekcie działań wojsk amerykańskich i Armii Czerwonej.
Nie wiadomo, niestety, kto na to Westerplatte naprawdę przyleci. Bo poza polskimi Gadającymi Głowami Politycznymi, inne polityczne, ale mniej gadające głowy sygnalizują, że nie mają ochoty na otwieranie dodatkowego frontu walki z Rosją.
I być może 8 maja 2015 roku polski prezydent będzie celebrował uroczystą bitwę z rosyjską narracją historyczną znowu samotnie. Bo zachodni sojusznicy przyślą wsparcie drugorzędne.
Ale ta wojna polsko-ruska o historyczną pamięć znakomicie zabije w polskich mediach debaty o prawdziwych, trudnych problemach współczesnej Polski.
I tu Polska Partia Wojny wygra.
Piotr Gadzinowski
|