wtorek, 12 listopada 2013

Kradzież cz. II




O tym w jaki sposób zniszczono i niszczy się polski przemysł pisałem
już wielokrotnie.Bezmyślni przeciwnicy poprzedniego ustroju,ze względu
na brak wiedzy lub chęć zapisania sie do grona kombatantów walczacych
z komuną do dziś okłamują szczególnie młodzież o braku jakichkolwiek osiągnięć
w okresie Polski Ludowej.Odpowiedzi na to należy szukać w prywatyzacji,
rabunkowej zresztą, jaka rozpoczęła się po zmianach ustrojowych.

Co roku,kapitalistyczny budżet zasilany jest ze sprzedaży- prywatyzacji
bądź likwidacji stoczni, hut, kopalń i zakładów przemysłowych.
W grę wchodzi od kilku do kilkunastu miliardów złotych rocznie pozyskanych
z "prywatyzacji" .Zastanawiam się jak można sprzedawać,prywatyzować
coś czego nie było. Przecież cała prawica  i spora część  wprowadzanej w błąd
młodzieży uważa, że w sklepach był tylko ocet i musztarda.
Nie mam zamiaru gloryfikować poprzedniego ustroju ale mam potrzebę
i własne doświadczenia z bez mała całego okresu "komuny" pisać o tym
w sposób możliwie rzetelny.

Transformacja ustrojowa,wprowadzona przez Balcerowicza miała spowodować,
że " niewidzialna ręka rynku" naprawi wszystkie błędy popełnione w poprzedniej
epoce a kapitalizm będzie ustrojem szczęśliwości nie tylko w sferze
praw człowieka ale również w gospodarce.Jak błędne było to pojęcie,
lansowane przez byłego socjalistycznego ekonomistę,Balcerowicza ,wiemy
nie od dziś. Do dziś większość społeczeństwa nie otrząsnęła się z wprowadzonej
przez niego "terapii szokowej".

Okazało się, że nagle wszystkie potężne,zatrudniające tysiące ludzi państwowe
przedsiębiorstwa przynoszą straty i należy się ich  szybko pozbyć.
Pomysł ,że "najlepsza polityką przemysłową  jest  jej brak" doprowadził
do tego,że praktycznie przemysł przez "P" przestał istnieć.
Z mocno uprzemysłowionej,  Polska stała się dostarczycielem taniej siły
roboczej dla prywatnych, zagranicznych inwestorów kupujących za psi grosz
nasze przedsiębiorstwa.Często , po okresie karencji  przedsiębiorstwa
likwidowano a pracownicy zasilali coraz większa rzeszę bezrobotnych,
Gdyby nie Układ z Schengen i możliwość podjęcia pracy za granicą ,
bezrobocie zapewne oscylowałoby w okolicach 30 %.

Neoliberalni i niereformowalni politycy typu Balcerowicza ,w dalszym
ciągu wmawiają nam,że prywatne jest lepsze niż państwowe.

Były prezydent L.Wałęsa powiedział kiedyś,że z Polski chce zrobić,
drugą Japonię.Do dziś traktujemy to jako dowcip i śmiejemy się z Wałęsy.
Czy mamy rację ,raczej nie, jeżeli Wałęsa miał na myśli model gospodarczy
jaki został zastosowany w tym państwie po klęsce jaka ponieśli w II
Wojnie Światowej.

Podobnie jak my po zwycięstwie nad komuną tak Japonia po klęsce
wprowadziła politykę wolnego rynku.Po krótkim okresie stwierdzono
jednak,że te zmiany nie przynoszą oczekiwanych efektów a wręcz przeciwnie
szkodzą gospodarce.
W Polsce ta szkodliwość trwa już prawie 25 lat  i nikt nie kwapi się na
wprowadzenie systemu jaki , z wiadomym dziś skutkiem wprowadzono
Kraju Kwitnącej Wiśni ,obecnie potędze przemysłowej.

Ulgi,dopłaty,pożyczki ,dofinansowania  a nie likwidacja tych dziedzin
które mogły państwu przynieść korzyści spowodowała nie tylko wzrost
gospodarczy ale powstanie lub odbudowanie globalnych marek znanych
dzisiaj w całym świecie i kupowanych chętnie ze względu na jakość.
Przykładem niech będzie przemysł motoryzacyjny,elektroniczny itd.

Polska postawiła na totalna wysprzedaż i neoliberalizm firmowany
przez Balcerowicza.Nawet Wódka Wyborowa, wódka powszechnie znana
nie jest już marką polska.
Nie jesteśmy producentami a monterami zatrudnionymi w koncernach
zagranicznych mających swoje oddziały w naszym kraju.
Nie ma pieniędzy na kontynuowanie badań nad technologią  niebieskiego
lasera o grafenie na którym można zarobić miliardy i to w walucie też
jakoś cicho.

W produkcji jabłek wyprzedziliśmy Chiny !!!


                                        http://www.liiil.pl/promujnotke


poniedziałek, 11 listopada 2013

Kradzież

DZIENNIK pl.

Polski ekonomista o transformacji: Nas wtedy po prostu okradziono
2013-11-09 | Ostatnia aktualizacja: 08:49 | Komentarze: 0 | skomentuj
Witol Kieżun
Witol Kieżun / Wikimedia Commons
Nasza transformacja to była klasyczna neokolonizacja – profesor ekonomii Witold Kieżun nie zostawia suchej nitki na przemianach gospodarczych po 1989 r.

Strasznie pan okrutny?
Dlaczego?
Rozwiewa pan przekonanie, że co jak co, ale transformacja ekonomiczna to nam się udała. Wprawdzie było ciężko, lecz teraz jesteśmy już na najlepszej drodze do trwałego rozwoju. Tymczasem czytając pana najnowszą książkę „Patologia transformacji”, można dojść do wniosku, że polskie przejście od komunizmu do wolnego rynku było niewypałem. A cały związany z tym trud i wyrzeczenia – daremne.
Wcale nie mówię, że to był wysiłek daremny. Uważam, że system gospodarki planowej był nonsensowny. I dobrze się stało, że został zlikwidowany. Podobnie jak panujący przed rokiem 1989 system komunistyczny zakładający, że każdy, kto myśli inaczej, jest wrogiem i należy go zniszczyć. Sam należałem do tych obywateli PRL, którzy nie chcieli się pogodzić z tamtą rzeczywistością. Dowodem niech będzie moja własna biografia. Walczyłem na wojnie, siedziałem w więzieniu i łagrze w Związku Radzieckim, wyrzucano mnie z pracy, był okres, kiedy nie wolno mnie było nawet cytować w pracach naukowych. Mało tego. Sam byłem autorem pierwszego projektu transformacji ekonomicznej.
Przed Balcerowiczem?
Na długo przed nim. W 1972 r. Zakład Prakseologii PAN, którym kierowałem, przygotował plan daleko idących reform gospodarczych. I referowałem to u ministra Tadeusza Wrzaszczyka (który był głównym strategiem ekonomicznym ekipy Gierka – red.). Ten plan przewidywał likwidację zjednoczeń (czyli organów zarządzania całymi branżami usług i przemysłu w czasach PRL – red.), wielu niepotrzebnych ministerstw i stworzenie jednego ministerstwa gospodarki. Proponowaliśmy daleko posuniętą samodzielność kierowników przedsiębiorstw, a w terenie wprowadzenie elementów wolnego rynku. Do tego stworzenie stutysięcznej armii bezrobotnych.
Armii bezrobotnych?
Chodziło o to, żeby skończyć wreszcie z zasadą „czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy”. Pamiętam taką sytuację. Zatrudniałem osobę, która pracowała „na niby”. Więc ją zwolniłem. W ciągu pół roku miałem 25 interwencji w jej sprawie. A to z komitetu partyjnego, a to z dzielnicowego, a to znów ze związku zawodowego. Po to miał być ten rezerwuar 100 tys. bezrobotnych. Żeby była groźba zwolnienia.
I jaka była reakcja?
Usłyszałem, że to są koncepcje antysocjalistyczne i antypartyjne. Z mojej perspektywy jest więc oczywiste, że należało przejść od komunizmu do wolności gospodarczej i swobody politycznej. I dobrze, że w 1989 r. to się stało.
W czym więc problem?
W tym, że polska transformacja została przeprowadzona źle. Mało tego. Ona była zrobiona skandalicznie źle. Ludzie, którzy za nią stali, byli niekompetentni, a niektórzy i nieuczciwi. A przeprowadzona przez nich „reforma gospodarki” polegała głównie na likwidacji potencjału ekonomicznego tego kraju. Bardzo dziękuję za takie „osiągnięcie”!
Pan mówi „likwidacja potencjału ekonomicznego”. Autorzy transformacji powiedzieliby o „koniecznych dopasowaniach naszej zacofanej gospodarki do twardych reguł wolnego rynku i kapitalizmu”.
Powiedziałbym nawet ostrzej. Nas wtedy po prostu okradziono.
Aż tak?
Mój Boże, mogę panu podać konkretne przykłady. Weźmy choćby prywatyzację. 92 proc. polskich przedsiębiorstw przeznaczonych na sprzedaż było wówczas ocenianych i wycenianych przez podmioty zagraniczne. Efekt był taki, że niektóre z nich sprywatyzowano za cenę niższą, niż wyniosły koszty ich oceny.
Mówi pan o przedsiębiorstwach stojących zazwyczaj na granicy bankructwa.
Ich trudna sytuacja była w dużej mierze pochodną fatalnego przeprowadzenia polskiej transformacji. Cała nonsensowna polityka antyinflacyjna dokonywana poprzez natychmiastowe otwieranie granic. Plus takie narzędzia jak popiwek oraz 10-krotny skok oprocentowania kredytów. Przecież to był dla ogromnej części polskiego przemysłu wyrok śmierci. Na domiar złego Polska po 1989 r. nie miała strategicznego planu dotyczącego polityki przemysłowej. Nie oceniono na spokojnie, które gałęzie przemysłu są perspektywiczne i które warto rozwijać, bo mogą przynosić nam zyski, gdy sytuacja się uspokoi. Sprzedawano na ślepo. Efekt był taki, że duża część potencjału gospodarczego została po prostu zmarnowana. Nasze najlepsze przedsiębiorstwa, które miały szanse konkurowania na zagranicznych rynkach, zostały kupione przez kapitał zagraniczny tylko po to, żeby je zaraz pozamykać albo prowadzić marginalną produkcję jakichś elementów.

DZIENNIK pl


http://www.liiil.pl/promujnotke


sobota, 9 listopada 2013

NAGRODY

 50 memów na 5 lat rządu Donalda Tuska.
Test na większość, pozwalającą rządzić wypadł dla koalicji pozytywnie.
"Zgrzytem" jest to ,że odmawia się społeczeństwu, zresztą nie po raz pierwszy,
podejmowania decyzji zgodnie z własną wolą a nie wolą posłów,przymuszanych
dyscypliną i strachem przed upadkiem koalicji.
Zapewne wynik referendum byłby taki sam, jak głosowanie sejmowe
ale obywatel czułby sie dowartościowany tym,że w ważnych sprawach rządzący
liczą się z jego zdaniem.
Jako jedną z przyczyn, braku zgody na referendum ,wymienia się nakłady
finansowe które ponosi państwo, czyli MY podatnicy, na przeprowadzenie
tego demokratycznego aktu.

Zastanawiam się,co dla przeciwników referendum jest ważniejsze.
PIENIĄDZE czy DEMOKRACJA .
Odpowiedź jest jednoznaczna ,pieniądze.
Czy kilka milionów wydanych na ten cel , miałoby wielki wpływ na nasze
ponad bilionowe zadłużenie, czy jeszcze bardziej zwiększony byłby, już  i tak
ogromny,tegoroczny deficyt budżetowy.

Doskonale wiemy,że instytucje państwowe i samorządowe marnują
rocznie nie miliony a miliardy złotych. Buduje się luksusowe siedziby,
kupuje limuzyny z najwyższej półki itd. Z przykładami tego rozpasania
instytucji państwowych czytelnicy mogli się wielokrotnie spotkać na moim blogu.

Nie ma pieniędzy dla najbardziej potrzebujących,nie ma pieniędzy dla
śmiertelnie chorych są za to pieniądze i to dość spore dla urzędników
zatrudnionych w Kancelarii Premiera i Ministerstwach.

47 (czterdzieścisiedemmilionówzłotych)  wykorzystano w 3 kwartałach
bieżącego roku na premie w Kancelarii i Ministerstwach.
Oto kilka przykładów,podaje tylko nazwisko ministra i kwotę przeznaczoną
na premię, w milionach;

Sikorski         -  14,0          
Rostowski     -     7,5      
Sienkiewicz  -     4,6      
Siemoniak    -      4,4    
Kamysz        -      3,4     
Nowak          -      1,1
Tusk              -      0,8
Mucha           -      0,7......................itd.

A oto uzasadnienie:
nagrody zostały przyznane za szczególne osiągnięcia w pracy, terminowe realizowanie zadań, ukończenie trudnych projektów, pracę pod presją czasu, czy zaangażowanie i kreatywną postawę.

Gdyby wysokość premii,ze względu na kryzys,obniżono tylko o 10 %
i  zezwolono na demokratyczną decyzję,czyli referendum, to w długoterminowym
okresie czasu Platforma by zyskała.Uratowali większość, jeszcze sobie  porządzą
ale wyborów nie wygrają.


                                http://www.liiil.pl/promujnotke