Mam nadzieję że, ci wszyscy którzy narzekali na olimpijskich "turystów"
przynajmniej częściowo są usatysfakcjonowani.
Po fantastycznej walce Kamil Stoch zdobył złoty medal olimpijski.
Jest już potrójnym mistrzem olimpijskim,a w poniedziałek?
Nareszcie w blasku złota. Jakże się nie cieszyć skoro się jest Polakiem. Jak nie odczuwać satysfakcji, gdy ziomal pokonuje uchodzących za niedoścignionych konkurentów. (Przecież na dogonienie Niemców potrzebujemy 33 lata, wyliczył jakiś optymista). Gdy przedstawiciel kraju o statusie kolonii ekonomicznej i politycznej (kulturowo nas zniewalają) okazuje się lepszy od bogatych Niemców oraz straceńczo wojowniczych Amerykanów. I Skandynawów na dopalaczach. (Norwegowie i Szwedzi zabrali na igrzyska po parę tysięcy preparatów...leczniczych. Nawet Duńczycy biegają na kenacorcie i celestonie).
OdpowiedzUsuńAż tyle. I tylko tyle.
Manufakturalności polskiego sportu-jak zauważyła Justyna Kowalczyk-nic nie zatuszuje.
Saneczkarz bez gogli, Jaśkowiec bez nart (pożyczała od Kowalczyk)...Polska mistrzyni świata w dźwiganiu ciężarów dorabia na zlewaku u Angoli a reprezentant kraju w piłce nożnej na budowie.
Dlatego wyczyn Stocha budzi mój największy podziw i szacunek. Bo, choćby to był ,,dar niebios''-jak chcą bigoci ujmujący mu własnego wkładu-uczynienie z niego ciężkim treningiem brylantu jest zasługą samego Stocha. A wydobycie blasku trenera Horngachera. Z jego poprzednikami.
(Na niebiosa bym nie liczył, po scysjach z ,,narodem wybranym''. Bo Adonaj zapewne zakazał synowi dopingować Polaków).
Do nirwany brak tylko nieupolityczniania sukcesu Stocha. I te próby pudrowania...przykrywania siermiężnej rzeczywistości. Z połatanymi porciętami i krzyżowym dopingiem.
Sowizdrzal