sobota, 18 listopada 2017

SKRĘT w PRAWO


Sebastian Kurz /HELMUT FOHRINGER /AFP


THE NEW YORK TIMES Wtorek, 14 listopada (09:22)

Tak długo jak postępowi politycy nie będą potrafili pozyskać niezdecydowanego elektoratu, tak długo populiści będą mieli znaczący wpływ na polityczny krajobraz Europy - czytamy na łamach "The New York Times".

Kolejny europejski kraj skręcił w prawo. Prawie 58 procent austriackich wyborców 15 października oddało swój głos na centroprawicową Partię Ludową lub skrajnie prawicową Partię Wolności. Jest prawdopodobne, że obie strony utworzą koalicję rządzącą.

Od lat 80. Partia Wolności kojarzona jest z antyimigracyjną ksenofobią, antysemityzmem, a ostatnio także z islamofobią. 15 października około 26 procent Austriaków poparło tę partię, dając jej tym samym najwięcej głosów od 1999 roku. Chociaż socjaldemokraci centrolewicowi zajęli drugie miejsce, unikając zawstydzającego trzeciego miejsca, jedynie mniej niż jeden punkt procentowy dzielił ich od Partii Wolności.

Klęska "progresywnego skrzydła" odzwierciedla słabnące poparcie dla centrolewicy w całej Europie. W 2000 roku 10 z 15 rządów w Unii Europejskiej sprawowały lewicowe partie. Dziś robi to tylko sześć z 28 rządów. Socjaldemokracja w Europie desperacko potrzebuje odnowy.

Wielu analityków błędnie diagnozuje podstawową przyczynę siły populistycznej fali. Zbyt często obwiniają kwestie ekonomiczne, gdy, jak pokazuje rosnący stos badań, popularność ta ma znacznie więcej wspólnego z wartościami. Dopóki postępowcy nie zajmą się tą luką, jaka powstała w obowiązujących wartościach, populiści będą mieli znaczący wpływ na krajobraz polityczny Europy.

Nowy kanclerzem Austrii został 31-letni Sebastian Kurz z Partii Ludowej, która uzyskała ponad 31 procent głosów. Podczas całej kampanii, podobnie jak rosnąca liczba głównych polityków w Europie, Kurz mówił o ograniczaniu korzyści dla migrantów, zamykaniu szkół islamskich, zakazie finansowania zagranicznych meczetów i podejmowaniu ostrych środków w celu radzenia sobie z kryzysem uchodźczym.

Niektórzy nazywają go "konserwatywnym Macronem" - odnosząc się do Emmanuela Macrona, 39-letniego francuskiego prezydenta - z powodu tego, że podobnie jak Macron, zdystansował się od politycznej starej gwardii swojego kraju.

Kurz i jego partia przeforsowali zakaz zasłaniania twarzy, który wszedł w życie w listopadzie. Prawo to ma także zastosowanie w kwestii noszenia masek narciarskich i strojów na imprezę, jednak jest powszechnie postrzegane jako atak na islamskie burki. Osoby złapane na zasłanianiu twarzy mogą zostać ukarane grzywną w wysokości do 150 euro (około 640 złotych).

Wybór Kurza wzmocni tych ludzi w całej Europie, którzy są głęboko krytyczni wobec humanitarnego podejścia do kryzysu uchodźczego, prezentowanego przez niemiecką kanclerz Angelę Merkel. Pojawią się zwiększone żądania dotyczące bardziej asertywnej obrony chrześcijańskiej kultury, wartości i granic Europy.

Węgry, Polska i inne państwa w Europie Środkowej i Wschodniej będą wskazywać na wyniki wyborów austriackich jako na kolejny dowód na rażący rozdźwięk między postawą pro-uchodźczą w Brukseli a antyimigracyjnymi nastrojami wśród konserwatywnych wyborców.

Jednak europejski populizm nie zaczął się od kryzysu uchodźczego. Kształtuje się bowiem od dziesięcioleci. Począwszy od lat sześćdziesiątych XX wieku, jego powstanie wspierane było przez szybki rozwój szkolnictwa wyższego, ukształtowanie się bardziej liberalnej klasy średniej, podsyciło ‘popyt’ na postępowe wartości.

Dominacja tych bardziej mobilnych, zamożnych i liberalnych wyborców została opisana przez uczonego Ronalda Ingleharta jako "cicha rewolucja" - nowa era, w której nasze zbiorowe potrzeby bezpieczeństwa fizycznego, materialnego i kulturalnego stopniowo zanikają.

Jednak wielu myślicieli, zwłaszcza lewicowych, nie doceniło nacjonalizmu panującego wśród mniej mobilnych, zazwyczaj mniej wykształconych i bardziej konserwatywnych wyborców. Wielu z nich zostało w tyle z powodu unowocześnienia gospodarki - ale nie wszyscy.

Gdy centrolewicowe partie przyjęły liberalny konsensus klasy średniej, koalicja wyborców klasy robotniczej i socjalnych konserwatystów została odrzucona i przegrała z populistyczną prawicą. Wiele krajów na zachodzie odczuwa teraz pełną siłę kontrrewolucji.

To sprawia, że populiści utrzymują władzę i pozostają stosunkowo odporni na zmieniające się cykle gospodarcze. Amerykanie byli zszokowani wyborem Donalda Trumpa, ale w Europie kampanie podobne do tej, którą prowadził, od prawie 40 lat przyciągają duże poparcie.

Austriacka Partia Wolności znajduje się dziś na pierwszych stronach gazet, podobnie jak miało to miejsce w 1999 roku, w czasach niskiego bezrobocia w Europie, kiedy partia osiągnęła 27 procent głosów. Podobnie było, kiedy Marine Le Pen wywołała falę na początku tego roku, jednak to w latach dziewięćdziesiątych to jej ojciec po raz pierwszy przyciągnął dużą część robotniczego elektoratu we Francji.

Te populistyczne rewolty zachodzą już od dawna i mają niezwykłą moc przetrwania. Nie ma łatwych odpowiedzi dla lewicy, ale jedno jest pewne: tradycyjna strategia stanowczego potępiania populizmu, przy jednoczesnym unikaniu trudniejszej pracy nad zmniejszeniem luki w wartościach, przestała się sprawdzać.

(Matthew Goodwin, profesor politologii na Uniwersytecie w Kent i członek Chatham House, jest współautorem książki "Brexit: Dlaczego Wielka Brytania głosowała za opuszczeniem EU")

Matthew Goodwin/The New York Times

                                                               http://www.liiil.pl/promujnotke


piątek, 17 listopada 2017

PARLAMENTY

MEMY po wystąpieniu Beaty Szydło w Parlamencie Europejskim

Końca sporu Parlamentu Europejskiego z rządem PiS o demokrację, nie widać.
Demokracja to nie matematyka w której 2+2=4, każdy ma swoją definicję
którą uważa za słuszną. PE wszystkie zalecenia,polecenia, ustawy np,ta
robiąca z raka- rybę a z marchewki- owoc,musi uzyskać większość i tak się
stało w w/w przypadkach.Demokratycznie wybrana większość PE narzuca swoją
wolę demokratycznie wybranej mniejszości nawet w tak idiotycznej sytuacji
jak miało to miejsce w sprawie ryby i marchewki.

Jak w każdym Parlamencie tak w PE są różne frakcje,frakcje mające większość
reagują jedynie w sytuacjach w których członkowie frakcji mniejszościowych
zachowują się nieodpowiednio.Gdy na Malcie wybuchła afera korupcyjna PE
milczał,wydarzenia w Hiszpanii- cisza bo te państwa to członkowie większości.
Polscy europosłowie z PO są we frakcji nadającej ton antypolski a niektórzy
z nich nawet głosują przeciwko własnej Ojczyźnie co raczej nie przyniesie
im korzyści w polskich wyborach parlamentarnych.Ale to ich problem.

Najbardziej aktywni przeciwnicy #dobrej zmiany to politycy którzy wywodzą
się z partii które poniosły klęskę w wyborach krajowych,Być może część winy
spada i na nich ponieważ swoją postawą w PE zniechęcili elektorat do głosowania
na ich macierzyste partie.Również partia prezydenta Tuska doznała klęski
w wyborach i nadal znajduje się w szoku z którego chce wyjść metodą
"ulicy i zagranicy".Nie wydaje mi się to dobrą metodą walki z PiS.

Sejm polski działa na podobnej zasadzie jak PE z tym że,nie zajmuje się  rakami
czy marchewkami ale zmianami w prawie,sądownictwie,TK itp.
Twierdzenie europosła PO Lewandowskiego że, większość sejmowa nie daje
im takich uprawnień jest błędne.Daje,podobnie jak dawała większości PO
i PSL która w dupie miała nie tylko mniejszość ale również społeczeństwo
domagające się referendum w sprawie wieku emerytalnego.
Platforma wcześniej robiła to co chciała kosztem większości społeczeństwa,
PiS robi to samo ale kosztem mniejszych grup społecznych np.działań
wymierzonych w korporacje III władzy.

Zapewne w tej kadencji EP nie zostanie zastosowana opcja atomowa
jak w kuluarach nazywa się osławiony Art. 7 Traktatu.
Jeżeli polityka obecnych władz UE nie ulegnie modyfikacji to można się
spodziewać tego,że następne wybory do PE zmienią również większość
na korzyść obecnej mniejszości.Wskazują na to ostatnie wybory w wielu
państwach,Niemcy,Austria czy ojczyzny Timmermansa i Verhofstadta
w których siły narodowo nacjonalistyczne jeszcze nie zwyciężają ale znacznie
zyskują na popularności.

Przez głupotę polityków unijnych, ich kreowanie się na nieomylnych i narzucanie
własnych pomysłów państwom narodowym,bo z takich składa się UE,
może dojść do znaczących zmian w państwach członkowskich,ze szkodą
dla wspólnoty.

                                        http://www.liiil.pl/promujnotke


czwartek, 16 listopada 2017

GENIUSZ


Podobny obraz

...Zgoda bulterierze ale.......Oczywiście Panie prezesie,odwdzięczę się stokrotnie.

Można nie lubić Kaczyńskiego,wyśmiewać się z jego wad ale chcąc zachować
odrobinę obiektywizmu należy uznać go za jednego z trójki wybitnych
polityków okresu po transformacji.Pozostała dójka to Miller i Tusk.

Kaczyński to polityk konsekwentny do bólu i mimo wielu klęsk
z przeszłości, w której społeczeństwo odrzucało jego formacje doczekał
się zwycięstwa które daje mu pełnię władzy zarówno w partii jak i we
władzach ustawodawczych i wykonawczych.Nie czarujmy się,że istotne
decyzje podejmowane przez rząd nie są wcześniej konsultowane z szefem PiS.
Kaczyński to jeden z niewielu polityków którzy nie zabiegają o popularność,
nie imponuje mu bycie na świeczniku.Dla niego ważna jest partia i władza którą
rzeczywiście posiada nad wszystkimi członkami Zjednoczonej Prawicy.

Niedźwiedzia przysługę oddają mu dziennikarze podlegli szefowi TVP,
zapewne na jego prośbę i wyraz wdzięczności za stanowisko.
Naprawdę aż przykro oglądać  i słuchać pytań dziennikarki do prezesa.
https://www.youtube.com/watch?v=zHWpS4xzyPs
Aby rozweselić czytelników tą anty dziennikarską narracją redaktor Holeckiej
proponuję oglądnąć to wydarzenie w formie "love story".
http://aszdziennik.pl/121621,z-wywiadu-danuty-holeckiej-z-jaroslawem-kaczynskim
-wycielismy-zbedne-fragmenty-zostala-sama-milosc

Skoro już,rozrywkę mamy poza sobą przejdźmy do konkretów.
Okazuje się,że to nie premier Szydło czy minister Rafalska wpadły na pomysł
aby uruchomić dodatek "500 + ". Pomysłodawcą jest J.Kaczyński skromny
geniusz który przyznał się w rozmowie z redaktor Holecką,że projekt
doprecyzował na kolacji w Krakowie.
Jeszcze kilka takich wywiadów i dowiemy się,że wicepremier Morawiecki,
podobnie jak w przeszłości Balcerowicz, nie jest pomysłodawcą projektu
 gospodarczego a jedynie jego,trzeba to przyznać,niezłym wykonawcą.

Wdzięczność Kurskiego i urok redaktor Holeckiej może w znaczącym
stopniu poprawić wizerunek prezesa którego nie darzy zaufaniem
większość Polaków.Być może w kolejnych rozmowach dowiemy się że,
realizowane "mieszkania dla młodych" czy dodatek dla emerytów
zawdzięczamy również genialnym pomysłom prezesa Kaczyńskiego.

Gdy zaufanie do prezesa będzie większe niż nieufność do jego osoby
to nic nie stanie na przeszkodzie aby ZP zdobyła większość konstytucyjną
i zmieniła "komuszą" Konstytucję a wtedy............premier Kaczyński
pokaże nam"gdzie raki zimują".

                                       http://www.liiil.pl/promujnotke