środa, 12 października 2016

LENINO


Znalezione obrazy dla zapytania bitwa pod Lenino
Nie tak dawno,z wielką pompą z udziałem prezydenta RP  A.Dudy
obchodzono,olejna rocznicę bitwy o Monte Cassino.
Dziś mija 73 rocznica innej ważnej bitwy w której udział wzięli Polacy.
Bitwa pod Lenino to początek drogi polskich żołnierzy do wyzwolenia
z pod okupacji hitlerowskiej Ojczyzny.
Pies z kulawą nogą o tym nie wspomnie szczególnie w IV RP.
Szkoda.Krew niezależnie czy przelana przez żołnierzy walczących
na Zachodzie czy Wschodzie ma jednakowy czerwony kolor.
Wielu żołnierzy z I Dywizji nie zgłosiło się do formowanej Polskiej Armii,
zostali po prostu wcieleni.Woleli walczyć niż pracować przy wyrębie lasu
o  głodzie i chłodzie jak jeden z członków mojej rodziny.
Pochodzący ze Słomnik k/Krakowa zmobilizowany w 1939 roku,
wysłany na Wschód dostał się do niewoli radzieckiej.W 1943 roku
wcielony do formowanego Wojska Polskiego przeszedł cały szlak
bojowy od Lenino  do Berlina.Za udział w walkach i stracone zdrowie
 w 1946 r. dostał z rozkazu gen.Popławskiego "2 morgi pola".
Nigdy nie należał do żadnej partii a mimo wszystko dziś nikt nie wspomina
i nie święci Jego udziału  i setek tysięcy innych żołnierzy w wyzwoleniu Polski.
Takich,prostych ludzi nie mających pojęcia o polityce było dziesiątki tysięcy.
Hańbą jest zapominanie o ich ofierze życia i krwi ponad 3000 tysięcy
Polaków którzy polegli w tej bitwie.
Ich pechem było to,że wyzwalali Polskę ze Wschodu.

"– Bóg chciał, żebym przeżył. Żal mi każdego z moich kolegów,
którzy zostali na polach pod Lenino. Nie trafili już do ojczyzny.
A teraz boli, że w ich ojczyźnie zapomina się o walczących za nią – "
opowiada płk. rez. Bronisław Jakimowicz, żołnierz 1 Dywizji Piechoty
im. "Tadeusza Kościuszki", weteran bitwy pod Lenino.

Dziś jej rocznica, kto o niej pamięta oprócz nich?

                                     http://www.liiil.pl/promujnotke

wtorek, 11 października 2016

LASKA



Kiedy już zrzuciliśmy jarzmo komunizmu narzucone nam przez ZSRR
i odzyskaliśmy wolność,nasze władze zaczęły się rozglądać,
komu,tym razem dobrowolnie,oddać się w opiekę.
Padło na największą potęgę przemysłowo-militarną USA.
Korzyści z tego nie mamy ale przyjaźń kwitnie,szczególnie wtedy
gdy Amerykanie nas potrzebują.Dopiero pod koniec swojego
urzędowania znalazł się jeden odważny,który spożywając ośmiorniczki
i popijając dobrym winem wyznał że, " robimy Amerykanom laskę".
Nie my społeczeństwo, a nasze demokratyczne rządy.

Nowy rząd PiS kontynuuje tę tradycję wzbogacając je o nowe elementy
we wzajemnych stosunkach.Niestety,chociaż inicjatywa wzbogacania
wychodzi z naszej strony to przyjemność w dużym stopniu odnoszą
nasi amerykańscy partnerzy.Nasze rządy zadowalają ochłapami
w postaci okrętów wojennych które miały iść na złom,używanych
"wozów bojowych" wycofywanych z Afganistanu,których transport
do USA był nieopłacalny oraz obietnicami.Zniesiemy Polakom wizy,
zbudujemy tarczę antyrakietową,wyślemy brygadę aby broniła nas
przed inwazja rosyjską i dobre słowa o partnerstwie i wielkiej przyjaźni
łączącej oba Narody.O Patriotach nie piszę,bo te co do nas przyjeżdżały
z Niemiec były nieuzbrojone a te które chcieliśmy kupić były 3 razy
droższe niż te które nasi przyjaciele sprzedawali Korei Południowej.
A przy okazji nadmienię,że jednym z głównych konstruktorów Patriotów
był polski inżynier.

Kolejną okazją,zrobienia Amerykanom dobrze,po zakupie nielotów
zwanych Jastrzębiami będzie zakup "biedahołków" czyli śmigłowców
Black Hawk produkowanych w Polsce .
Różnica pomiędzy tymi śmigłowcami a tymi w które wyposażona jest
amerykańska armia jest taka jak miedzy koniem a koniakiem
ale wystarczy dodatkowe kilka,kilkanaście milionów zielonych za sztukę
aby te różnice zmniejszyć.O zgodę amerykańskiego Kongresu na taką
modernizację nie musimy się martwic,szef MON ma tam "chody".

http://www.swiatobrazu.pl/zdjecia-uzbrojonego-smiglowca-black-hawk-produkcji-pzl-mielec-upublicznione-34050.html


                                           http://www.liiil.pl/promujnotke

poniedziałek, 10 października 2016

ŚLUB

                  " NAWET ŚMIERĆ NAS NIE ROZŁĄCZY"


Tomasz Kalita - były rzecznik SLD, o którym ostatnio zrobiło się głośno
z powodu ujawnienia jego zmagań z nowotworem mózgu - oraz jego ukochana
Anna są już małżeństwem. Ślub wzięli w sobotnie popołudnie. –
Kocham Cię nad życie. Nawet śmierć nas nie rozłączy – powiedziała podczas
uroczystości Anna Kalita (z domu Monkos). Wyraźnie wzruszonemu Tomkowi
ściskało gardło, ale odpowiedział na wyznanie najlepiej, jak można
- gorącym pocałunkiem.
Świeżo upieczony mąż choruje na wielopostaciowego glejaka, ale sił dodaje mu miłość.

Anna Monkos i Tomasz Kalita wzięli ślub w Urzędzie Stanu Cywilnego
w warszawskim Wilanowie. Przystojny i elegancki Tomasz i jedna
z najpiękniejszych polskich dziennikarek ściągnęli na uroczystość
tłum dziennikarzy i polityków. Przed urzędniczką stanu cywilnego przysięgali
sobie wierność i miłość po grób. Goście słuchali ich słów z nieskrywanym wzruszeniem.
W urzędzie nie zabrakło współpracujących z Kalitą polityków.
W jednym z pierwszych rzędów razem z żoną pojawił się były premier
i szef SLD Leszek Miller. Przyszedł z żoną.

Nic nie mogło zepsuć tego dnia parze młodej - ani urzędniczka,
której przydarzyło się przedstawiać Anię jako pannę Mąkosa
(choć poprawnie jej nazwisko brzmi Monkos), ani nienajlepsza pogoda,
bo kiedy para mówiła sobie "tak" nad Warszawę nadciągnął deszcz.
Dla Pani Kality nazwisko panieńskie dziś odchodzi w przeszłość,
a same chmury ustąpiły słońcu, gdy młodzi udawali się na skromną
uroczystość po ceremonii.

Siła i hart ducha tej pary imponuje. Okoliczności, jakie doprowadziły
do ich ślubu były niezwykłe. To Ania oświadczyła się Tomkowi i to ona wzięła
na siebie wiele spraw, za które zwyczajowo odpowiada pan młody.
Ale nic w tym dziwnego, skoro w jednej chwili nieoczekiwana wiadomość
wywróciła ich życie do góry nogami. Tomek usłyszał pytanie o to czy wezmą ślub
od Ani, po tym, jak przeszedł pierwszą operację nowotworu.
Kilka miesięcy później spełnili swoje marzenie.

Historia tej pary i ich miłości od wielu miesięcy porusza miliony Polaków.
Wszystko po tym, jak popularny lewicowy polityk i wieloletni rzecznik partii
i jeden z liderów SLD, Tomasz Kalita, szczerze opowiedział o swojej chorobie - glejaku.
Kalita poświęcił się walce o dostęp do medycznej marihuany dla chorych.
Wiadomość o tym, że choruje była szokiem nie tylko dla niego i Ani,
ale także dla środowiska lewicy i mediów, w których Tomek jako wieloletni
rzecznik ma opinię otwartego człowieka i profesjonalisty.

Ania i Tomek są oddani walce o interes tysięcy chorych, którym medyczna
marihuana może ulżyć w cierpieniu. W niedzielę o 13. pod Sejmem
na ul. Wiejskiej w Warszawie Tomek i Ania będą manifestować.
Ale nie powinni być zdziwieni, jeśli tłum wspierających odśpiewa im gromkie sto lat,
do którego przyłącza się cała redakcja Faktu i Fakt24.

Fakt24 PL


I ja wzruszony postawą i odwagą nowożeńców,życzę im wszystkiego
najlepszego,przede wszystkim zdrowia.

                                         http://www.liiil.pl/promujnotke