czwartek, 18 grudnia 2014

SZTANDAR SLD

Sienna                                    MILLER                                         Leszek         

                                     Przyszłość i przeszłość polskiej lewicy.

Włodzimierz Cimoszewicz,dziś senator niezależny z sercem po lewej stronie'
Jako członek SLD zajmował wszystkie możliwe,najwyższe stanowiska
zarówno we władzy ustawodawczej jak i wykonawczej.Do "korony ziemi"
brakuje mu jedynie stanowiska "strażnika żyrandola" i "kapelusza kardynalskiego.

Politolog,prof,Kazimierz Kik w przeszłości również członek SLD.
Kandydujący bez powodzenia w różnych wyborach,ostatnio nawet regionalnych,
niestety bez powodzenia.Wyborcy nie docenili jego kwalifikacji.

"Krytyka Polityczna" lewicowy,obecnie kwartalnik próbujący od 2002 r.
zbudować nowe środowisko lewicowe w Polsce.Jak widać po efektach
 próby się nie powiodły.

Co łączy tych ludzi,dawniej związanych z SLD i  lewicowy kwartalnik?
Delikatnie to nazwę. Niechęć do Leszka Millera który powrócił z niebytu
i przeją stery zarówno w Klubie Parlamentarnym jak również w SLD.

Nie mam zamiaru bronić Millera,bo często za niektóre decyzje
sam go mocno krytykowałem w mojej "tfurczości"blogowej.

Zacytuje jedynie urywek wypowiedzi prof. Bronisława Łagowskiego o którym
w Wikipedii czytamy:
Prof.Łagowski.nigdy nie był propagatorem komunizmu czy marksizmu,/.../
"Sojusz Lewicy Demokratycznej nie jest partią wodzowską, ale utrzymuje się przy życiu dzięki jednemu człowiekowi. Przed powrotem Leszka Millera partia miała w sondażach nieco ponad 2% poparcia, o czym się zapomina. Jak na partię, która unika ostrych, budzących zainteresowanie problemów, 8% poparcia to nie jest zły wynik. Dlaczego partia wyrastająca z tak lub inaczej definiowanej tradycji lewicowej nie zajmuje stanowiska w takich sprawach jak reprywatyzacja, będąca ciągiem oszustw i nadużyć dokonywanych w ogłuszającym hałasie antykomunizmu, tego żaden z politologów nie pokusił się wyjaśnić. (...) 
Łatwo jest krytykować jak czynią to dr Cimoszewicz czy prof.Kik.
Łatwo również teoretyzować  jak czynią to dziennikarze z "Krytyki Politycznej",
jednakże ani jedni ani drudzy jak również inni krytycy Millera nie maja
pomysłu na wyjście lewicy z "dołka" wyborczego.

Pamiętamy podejmowane próby kierowania partia przez młodsze pokolenie,
zarówno sterowany przez obóz prezydencji Olejniczak tworzący LiD,
jak i jego następca Napieralski sukcesów raczej nie odnieśli.

Oczywiście obecna sytuacja również nie jest do pozazdroszczenia,
Spore straty w wyborach samorządowych,trwająca nagonka  obrońców
praw terrorystów zapewne odbija się na spadku poparcia dla SLD.
Jak wiem z doświadczenia,pewne sprawy w dłuższym okresie idą w niepamięć
i jest szansa,że słowa  Jakuba Majmurka piszącego o bankructwie i wyprowadzeniu
sztandaru SLD nie będą warte nawet wierszówki za które zapłacono mu
w "Krytyce"Politycznej.

Jedynym pomysłem szefa "Krytyki",Sierakowskiego jest:
"Kluczem do sukcesu jest kandydat symboliczny,tylko taki zmobilizuje
wyborców i przyciągnie uwagę mediów.
Widzę dwie takie osoby:Roberta Biedronia i Barbarę Nowacką."

Zarówno Biedroń jak Nowacka to członkowie Twojego Ruchu
którego kandydatem na prezydenta jest Janusz Palikot.
Trudno się dziwić ,że "Krytyka Polityczna" od 12 lat próbuje zbudować
nowe środowisko lewicowe z takimi pomysłami Sierakowskiego i spółki\
obawiam się ,że zajmie im to co najmniej kolejne 12 lat.

Wielu pseudolewicowych teoretyków uważa,że SLD powinien "otworzyć"
się na inne lewicowe ugrupowania.Może tak,a może nie.Dowodem otwarcia
było udostępnienie 50% miejsc na listach w wyborach samorządowych.
Jaki mamy tego efekt ? Spore straty wyborcze SLD i żadnego zysku z otwarcia.

                          http://www.liiil.pl/promujnotke

środa, 17 grudnia 2014

LEWICA 24



Katarzyna KądzielaCzy ktoś wie, dlaczego polska klasa polityczna, jak mało które środowisko, składa się z patologicznych kłamców, bufonowatych zapatrzonych w siebie mizoginów i bezwstydnych małych naciągaczy? Nagromadzenie tych cech charakterologicznych u pierwszoplanowych polityków powinno już dawno rozsadzić polską scenę polityczną. A tak się nie dzieje.

Połowa Polek i Polaków nie chodzi na wybory, konsekwentnie odmawia politykom prawa do reprezentowania ogółu, a jednocześnie nie robi nic, by doprowadzić do realnej zmiany. Nie ufamy politykom i jednocześnie deklarujemy, że polityka nie ma wpływu na nasze życie. Dziwne.

Czy naprawdę ktoś jeszcze może wierzyć, że Radosław Sikorski zwany Radkiem, tweetujący nałogowo były minister spraw zagranicznych, oszczędny, gdy idzie o wydawanie własnych, w odróżnieniu od publicznych pieniędzy, przejechał w ciągu 5 lat prywatnym samochodem trasę równą dwukrotnemu okrążeniu kuli ziemskiej? Radosław, co za wino do prywatno/służbowej kolacji płacić się wzbraniał, sprawom poselskim poświęcił swoje wychuchane autko? Po pizzę wysyłał ministerialną limuzynę pełną czujnych jak lisy BOR-owców, ale na spotkanie z ulubionym i czekającym nań w okolicznych wsiach i miasteczkach elektoratem zajeżdżał własnym wozem. Etyczny i moralny jak nie przymierzając angielski lord. Radosław niepokalany, co innych mniej moralnych posłów za przewiny rozliczne ścigać nakazał, w chwili, gdy dziennikarze zaczęli przyglądać się jego własnym finansowym rozliczeniom, udał się w podróż do Świętego Mikołaja. Może i był w tym jakiś wielki polityczny zamysł, ale ja go nie potrafię dostrzec.

W kraju toczy się głośne i publiczne rozliczanie polityków z ich wydatków, a marszałek Sejmu, druga po prezydencie osoba w państwie, konsulat honorowy na kole podbiegunowym postanowił otworzyć własnoręcznie. Rzecz jasna w otoczeniu licznej świty parlamentarzystów i dziennikarzy. Dotąd, choć konsulatów honorowych na świecie parę już otwarto – tak paradnie nie było nigdzie. A co? Kto bogatemu zabroni z elfami w śnieżki pograć, zwłaszcza że w Warszawie śniegu nie widać i święta pewnie będą szaro bure, a nie rozkosznie bielutkie?
Nie wiem kto podsunął byłemu ministrowi spraw zagranicznych ten uroczy sposobik na ocieplenie wizerunku. Czy Radosław Sikorski proszący Świętego Mikołaja o bogate prezenty dla wszystkich, którzy na to zasłużyli, miał na myśli siebie i swoich partyjnych kolegów z ministerstwa zdrowia? Czy też przyłapany na finansowych przekręcikach, dzięki którym zaokrąglał domowy budżecik, w tej sytuacji postanowił odpowiedzialność za podarki dla rodziny przenieść na  świętego? Nie wiem. Przewiduję za to, że kolejna wielka podróż Radosława nie bardzo mu pomoże. A kiedy na jaw wyjdą koszty wycieczki do Rovaniemi, może być jeszcze mniej świątecznie. Ale nie mniej śmiesznie.

Zwłaszcza jeśli zapracowana po łokcie premier Ewa Kopacz kolejny raz wezwie nieposłusznego Radka na dywanik i, za nic mając (jak to już bywało) jego marszałkowską godność, zbeszta Radosława porządnie i poprawić się natychmiast rozkaże. Poprawić - ale dlaczego, wołać będzie marszałek – przecież mogłem brać jeszcze więcej, a nie brałem. To pochwała mi się należy, a nie opieprzanie. Ministrowie Arłukowicz i Neuman brali więcej, a ich osiągnięcia polityczne i merytoryczne na powierzonym im odcinku są równe moim, czyli niedostrzegalne. Ich besztaj, im pogróź premierowskim palcem, bo i tak nic więcej zrobić nie możesz.

Który premier wywali choćby i najgorszego ministra w kilka miesięcy przed wyborami? Żaden. A że ludzie jakoś coraz mniej przyjaźnie spoglądają w naszą stronę - Ewo, ty nie martw się. Już niedługo niezawodny jak zwykle prezes i jego stronnicy nam pomogą. Warszawę marszem swoim zablokują. Ludziom się powie, że idąc - Polskę podpalają, demokrację naszą niszczą. Ludzi się nimi nastraszy, to od razu znów nam wybaczą i pokochają. Jako przewidywalnych i gwarantujących spokój.

To jasne i oczywiste. Na prezesa zawsze można liczyć. I na Monikę Olejnik. Mecenasa Giertycha do swojej i naszej „Kropki nad i” zaprosi. Mecenas nasze drobne błędy narodowi objaśni i z przekrętów zasługi raz dwa będą. Toć kolega on nasz i stronnik zaufany, a że do partii naszej jeszcze się nie zapisał, to wiarygodny jest dla każdego. W wiarygodności i bezstronności doścignął już prawie panią Monikę. Więc od mojej kilometrówki, Ewo, się już odczep. I zamiast ścigać kolegów z własnej partii, goń kolegów prezesa, np. wicemarszałka Kuchcińskiego. Też dużo jeździ swoim za nieswoje.

Do końca tej kadencji parlamentu został niespełna rok. Niewiele już się da zrobić. Ale jeśli komukolwiek zależy na tym, żeby Polki i Polacy jednak poszli na kolejne wybory – to można, warto, trzeba i należy zmienić zasady rozliczania się parlamentarzystów z publicznych pieniędzy. To nie wymaga ani specjalnych umiejętności, ani wiele czasu, ani kosztownych ekspertyz. Naprawdę. Tylko czy komuś na tym zależy?


Katarzyna Kądziela


PS. Przypominam sobie, że dużo się kiedyś mówiło, żeby zwiększyć zaufanie urzędów do obywateli. Mniej zaświadczeń, więcej oświadczeń. Obywatel wszak prawdomównym i rzetelnym z reguły jest i zaufania nie nadużyje. Jeśli rozliczanie poselskich wydatków za pomocą oświadczeń miało być próbą wprowadzenia tej metody – trzeba powiedzieć wyraźnie: albo eksperyment się nie powiódł. Albo - z nierozpoznanych przyczyn - Polki i Polacy na swoich reprezentantów wybierają osoby o znacznie niższych niż przeciętnie obowiązujące standardach. I tyle.

                                 http://www.liiil.pl/promujnotke

wtorek, 16 grudnia 2014

STRAJK !

                    STRAJK !      


STRAJKBELGIASTRAJK GENERALNY


W Polsce kilkudziesięciotysięczna manifestacja zorganizowana
przez jedną partię opozycyjną powoduje wielki strach władzy,
nazywana jest "podpalaniem Polski",zagrożeniem dla demokracji,
próbą przejęcia władzy na ulicy a nie w wyborach".
Zastanawiam się,dlaczego władza która nazywa się demokratyczną
ma takie obawy przed wyborcami,nawet jeżeli nie głosują na nią.
Dlaczego politycy,dawni opozycjoniści walczący o wolność słowa,
prawo do demonstracji a nawet strajków dziś,po zmianie pozycji
na rządzących, zachowują się prawie jak dyktatorzy krytykując
każdy odruch społecznego buntu i niezadowolenia.
Podobną,prorządową droga idą media podobno niezależne,które 
w przeważającej części krytykują ten akt demokracji, jakim jest możliwość manifestowania swego niezadowolenia.

Szpalty gazet, programy telewizyjne  relacjonują to wydarzenie
jakby Polska była pępkiem Świata a innych informacji, oprócz oczywiście nagłaśnianych sensacyjnych sytuacji oraz ciągłego upadku rubla i Rosji,w ogóle nie było.

Jak nie informują z Brukseli polskie media , w której urzęduje były polski premier a obecnie unijny "prezydent" Tusk, dzień wczorajszy był dniem strajku generalnego. 
Czy nasze media ,temu niewątpliwie ważnemu wydarzeniu
w stolicy zjednoczonej Europy poświęciły chociaż jedno zdanie. Jakoś nie zauważyłem.

Trzy główne centrale związkowe protestowały w sprawie restrykcyjnej
polityki liberalnej rządu premiera Michelu oraz sprzeciwiały 
się podniesieniu wieku emerytalnego o 2 lata.
W 2013 roku na emeryturę można było przejść już po ukończeniu
59 roku życia.http://belgia.podatkieuropejskie.pl/belgia-sie-starzeje-czy-ten-europejski-kraj-czeka-kryzys/48/
Podniesienie wieku emerytalnego z 65 na 67 lat
dotyczy roku,UWAGA 2030. A Belgowie już protestują.
Strajkowały niemal wszystkie publiczne instytucje poza Policją
i służbą zdrowia.Zamknięta była większość szkół,sądów,
budynków administracji publicznej,nie kursowały pociągi,
zamknięte były lotniska,nie funkcjonowała komunikacja publiczna.
W instytucjach unijnych zamknięte były nawet stołówki.Biedacy.

Polskie media nie relacjonują,politycy polscy nie komentują,
nie słychać głosów ze strony belgijskiego rządu o podpalaniu
Królestwa,o chęci przejęcia władzy i innych pierdół wygłaszanych
przez polskich pseudodemokratów.

Jest normalnie,tak jak w demokracji powinno być.
A kiedy tak będzie u nas?

                            http://www.liiil.pl/promujnotke